nad ranem śniąc twój zapach
poprzez różowe płatki uszu
rozchylone usta po zaciśnięte uda
wilgotnieję
na kalce ciała mocne wrażenie ciebie
w białym śnie trans jasnego srebrzenia
wcieram kryształki cukru w zgięcie szyi
pod obojczyk
jeszcze tam nocują twoje szepty miłosne
kłamliwe zaklęcia
jedynie wtedy byłam żywa
poluźniłeś z kręgosłupa nieprzyjemną fastrygę życia
i wśród trzeszczących żerdzi świata wysunęłam kończynę ichtiostegi
chociaż nadal nie mam czym oddychać
jesteś mi przysłoneczny
minął rok
w wierszach
każda myśli że to ona