Wczoraj wieczorem, gdy było ciemno,
Pewien młodzian zastukał w okienko;
- Chodź ze mną - tam zostawiłem smoka
- Będziemy razem bujać w obłokach -
Wyjrzałam.Ten Gad, w akcie mądrości (?)
Dodał parking do licznych swych włości
- A niech tam! - Machnęłam wreszcie ręką,
Po czym cicho otwieram okienko;
Po rynnie zjadę - postanowiłam;
Idea ta wydała się miła;
Gorzej już było z wcieleniem jej w życie;
Rynna raczej krucha była... I wiecie
- To sytuacja niespodziewana! -
I całkowicie się załamała;
Mój luby, miast szykować ramiona,
Leżąc na ziemi, ze śmiechu konał!
- Gdzie smok? - już z dołu wściekła spytałam.
- No, już, nie denerwuj się tak, mała. -
Nasz smok pewnie wyruszył na łowy,
By strącić paru owieczkom głowy;
- No dobra, super, lecz ja niestety,
Czasu nie mam tak dużo, jak TY.
Jest po północy, a jutro szkoła,
I pożegnania nadeszła pora.
Nagle drzwi klatki stanęły otworem,
A w nich stanął mój sąsiad Wieczorek;
- Jesteś w piżamie, chodź do środka!
Tutaj coś złego jeszcze Cię spotka -
- Świetnie. Gdzie książę? I co ze smokiem? -
Na co on zadrwił z uśmiechem szerokim:
- Jak wytrzeźwiejesz, to pogadamy
A teraz migiem wracaj do mamy -
I zaprowadził. Po półgodzinie
Śniłam już mocno sen o lawinie;
I wczesnym rankiem, dnia następnego,
Nie mogłam wprost wyjść z szoku ciężkiego;
Gdyż w jednej z gazet zauważyłam:
"Pożar w lesie zbiera krwawe żniwa,"
Dużo zwierząt zginęło - pisali.
- Podejrzewaliśmy kanibalizm... -
Nienasycony żołądek smoka,
Lecz za to jaka czysta robota!