(Zasłyszane w poczekalni Przychodni Rejonowej)
Ściszcie chwilę swe pogwarki siostry me glebogryzarki,
W opowieści o chorobie z konieczności czynię skrót,
byłam blada jak bielizna, już bym dawno ziemię gryzła
lecz on przyszedł i morderczy podjął trud.
W marcu, kwietniu? sama nie wiem, czułam ból pod piątym żebrem,
on badania zrobił wprzód.
Nie gadałam o tym z nikim, chociaż słabe mam wyniki;
czy to cysta, czy to kamień, czy to rak?
To wprost w głowie się nie mieści, on rozpoznał te boleści,
badał w ruchu, na siedząco i na wznak,
by doszukać się choroby dotknął serca i wątroby
i już wiedział co mi brak.
Znany chirurg spod Krakowa, ach jak on mnie operował,
mistrz skalpela i lancetu, najstraszniejszych chorób wróg,
porachował moje kości, poukładał mi wnętrzności,
potem zaszył, zrobił wszystko to co mógł,
Wiele ze mną się natrudził, kiedy wreszcie mnie obudził,
byłam zdrowa, to był cud!