Na spacerze między rzędami
zobaczyłem
i zapragnąłem.
Serce mi kazało,
więc i ja sobie przykazałem.
A jaka ona była!
Wzrokiem ją spostrzegając
wnet mi pełnią kolorów
i blaskiem
umysł ogarnęła.
Piękna, cudna, ponętna...
Jak aksamitny pocałunek
podniecającej specjalistki
od zachowań konsumentów;
z cudnym posmakiem
syntetycznych słodzików...
Miłością szczerą zapaławszy,
wierność i użyteczność przykazując,
coś kątem oka mi przeszło i -
tak, to ten sam błysk,
lecz inny... Ponętniejszy, żarliwszy,
i promocyjne dłonie do mnie wyciąga.
Jak miałbym rozdzielić serce na dwoje...?
Rachunek obliczywszy,
tę pierwszą odkładam zapominając.
Bo serce moje budżet ma ograniczony
i zadowalam się kochanką nadobną
w pysznej ozdobie
z błyszczącego opakowania.
I tak, kochanek już tabuny
przeszły mi przez serce,
choć każdej śladem -
rysunek paragonem po piasku.
Dziwne, że
z pełnią doświadczeń, pustka nadeszła.
Czemu to?
Czyżbym kupił śmierć...?