Odmienna ta jesień nic nie wyzłocona
to się nasyca to znów przesyca
do rdzenia ciemnozielonej martwoty
Dudni barani róg jak tamburyn
bo chłód powietrze zatulił
niczym deszcz czyjeś serce tęskniące -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Znów pospływają przewiny
do kolektorów do wód bieżących
i wciąż ten sam płacz przebije Niebiosa
Gdyż oto On - nieśmiertelnie Najświętszy
spojrzy przez chmur najwęższą szczelinę
roziskrzonym szafirem jak okiem