Chwilowo wzrok zatrzymał, stęchlizną obrzucił,
rozpełznął niczym asfalt w zakątki najgłębsze
w piwnicy, w której rzadko można spotkać ludzi,
niesyty światłem półmrok co zawłaszczył przestrzeń.
Zagrzebał jak w pierzynie, gdyż parchem pokryte,
tęsknotą wygłodniałe i łase na dotyk.
Śmierdzące nędzą samce oznaczyły przy tym,
fragment każdej ściany - nocne marki koty.
Obdarował przyjaźnią spod trójki staruszkę.
Cuchnącą i brudną odzianą w łachmany,
żer znajdom przynoszącą, miast do ludzi uciec,
w ubóstwie swym pijącą wodę wraz z muchami.
Wątpliwość targa sercem, a bezradność złości;
czy włada tu egoizm, czy pełnia miłości?
2010