Brzmi to banalnie, ale
Mówię Mu. Nie wiem czy słucha.
Dobieram słowa starannie, bo
Nie wiem kiedy wyzionę ducha.
Weźmie go cicho? Niepostrzeżenie?
A może cierpieć będę katusze?
Wydać ciało na całopalenie,
Czy aby portret mój zdobił ratusze?
Czy będę samotny?
Czy będę gotowy?
Na sen bezpowrotny,
Na wieczne łowy?
Gdzie dalej pójdę?
Dokąd mnie pośle?
Czy jak Słońce wzejdę
Na horyzoncie?
Zdobił będę mroźny dzień zimowy?
A może letni krajobraz sielski?
Nie wiem.
Choć o tym myślę dosyć często.
A przecież
Długo jeszcze minie
Nim przyjdzie mi odlecieć.
Z biegiem czasu dochodzę do wniosku,
Że na nic zdadzą się moje starania.
Choćbym wyrywał włos po włosku
I choćbym wysłuchał wszystkie kazania.
Mój umysł jest mały
W Jego zamyśle.
Gdy mam rozwiązanie,
Ono nagle pryśnie.