Takich dwoje, by byli jak jedno,
takich czworo, by byli jak siła
sześciu powiek, by widzieć za siedmiu,
bo ten jeden znów w lot tak nie pojmie,
by ten silny nie niósł nazbyt szybko,
by ten czuły nie osłabł przy brzegu,
aby ciężar nikogo nie przygniótł,
by na starcie nie wbił most się w niego
i choć w różnych częstotliwościach
głos jak piórkiem, tłem z dalsza lub bliższa,
chciałoby się, by w łódce lub barką,
niemniej wspólną obrali gdzieś przystań.
Z pokrzyw splata
koszulki Eliza,
moc przedziwną
ma parzące ziele,
ani słówkiem
nie zdradzi na palcach,
z jedenastu
łabędzi ich plemię.
autor
aff(*)
© 2025