Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'fragment powieści' .
-
Jabłka Kiedy wstałem z łóżka dnia trzydziestego października dwutysięcznego dwudziestego pierwszego roku, odczułem trudne do nazwania uczucie lekkości i błogości, które występuje u mnie, jeżeli się dobrze wyśpię. Ba; nawet, gdy budzę się o bardzo wczesnej porze, chociażby siódmej rano, gdyż wtedy – zwykle – jestem nieprzytomny, więc nie dostrzegam trapiących mnie przez resztę dnia zmartwień. Wyszykowawszy się, postanowiłem pójść do niewielkiego sklepu spożywczego po jabłka. Oczywiście założyłem ubrania, jakie podobały mi się najbardziej, z tych, co posiadałem. Byłem bowiem szczęśliwy, ale… To okazało się być jedynie moim, złudnym odczuciem – jak zazwyczaj. Kiedy wszedłem do sklepu – sklepu, w którym klient nie wybiera ani jedzenia, ani picia samodzielnie – wyboru zawsze dokonywał sprzedawca. Pierwszy raz przyszedłem tutaj sam! – Podbiegłem ku ladzie – za nią stał mężczyzna z białymi, gumowymi rękawiczkami. – Chwilę później rzekłem – poproszę jeden kilogram jabłek – już przynoszę i odmierzam – odparł, lecz przyniósł tylko jedno i zażądał złotówki. – Proszę Pana; ten owoc jest robaczywy – dostrzegłem, zatem mężczyzna odłożył owe jabłko na drewnianą półkę i wziął następne – to jest zgniecione – powiedziałem, więc sprzedawca ponownie dał mi inne – to jabłko jest niedojrzałe – zauważyłem, po czym sprzedawca poszedł do pokoju, gdzie mogą przebywać jedynie pracujący w tym sklepie. Po minucie wrócił i powiedział – to jabłko jest najpiękniejszym, najsłodszym i najdojrzalszym spośród wszystkich, które mam! Musi Ci się spodobać! Jeśli jednak chcesz więcej, pamiętaj; jedna sztuka za dwa złote – wystarczy mi to jedno – szybko wykrztusiłem, lecz jeszcze nie opuściłem budynku. Nagle, do sklepu weszła uśmiechnięta, ładnie ubrana dziewczyna, która była chyba w podobnym wieku, co ja. Poproszę pięćdziesiąt jabłek – pisnęła swoim cienkim, słodkim głosikiem, po czym sprzedawca wręczył jej piękne, dojrzałe owoce i powiedział – pięć złotych, miła panno. Takiej damie, jak ty, należy się to, co najlepsze – dziękuję i pozdrawiam. Do widzenia. – rzekła i wyszła z budynku. Wiedziałem, że to niesprawiedliwe, ale postanowiłem milczeć. Chwilę później opuściłem sklep i wreszcie – wróciłem do domu. Kiedy umyłem moje jabłko, okazało się, iż było pomalowane, pod warstwą farby zaś – zielone, niedojrzałe! Cóż mogłem uczynić?! Wyrzuciłem owoc do kosza i zacząłem krzyczeć – już absolutnie nigdy… nigdy więcej nie będę kupować niczego… W tym sklepie! – byłem tak wściekły, że brakowało mi powietrza! To było przecież naprawdę bardzo niesprawiedliwe!
-
1
-
- opowiadanie
- powieść
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: