- Dbajmy o ziemię.-
Kret „Jarek” otworzył drzwi,
do swej „pieczary”
Dzieci krzyknął, chodźcie.
To są jakieś czary.
Jesienią, na zimę, gdy
drzwi zamykałem.
Śnieg sypał a mrozik,
lekko odczuwałem.
A tu, luty mija.
Słońce świeci miło.
Mówię wam dziecięta.
Coś się porobiło.
Młody, nos wychylił.
Grudka się sturlała.
Tatuś mówi- ok! Jest.
Aura się zjeb.ła.
Ludzie bez pamięci,
opryski — psikają.
Efekt cieplarniany?
W poważaniu mają.
Nic już nie szanują.
Na nic nie zważają.
Powietrze i wodę?
W dup.e wszystko mają.
I będą niedługo,mówić
-Ach- dlaczego?!
Zanim się ogarną
-nie będzie niczego.
Kret „Jarek” drzwi przymknął.
Chaos, pomieszanie.
Gatunkiem tym wstrząśnij,
wspólny Boże, Panie!
Ty jak nie ogarniesz.
Nic tu nie zostanie.
Drzwi lekko przyciągnął.
Słońce zasłoniło.
Spać dzieci idziemy.
Oby się zmieniło.
Luty 2024 (Rzeszów)