No, co za bzdura – to świata koniec,
gdy hubka płonie, myśleć o zgonie?
Dziadek podreptał i to jak żywo
aby odświeżyć swoje krzesiwo.
Używał przecież go raczej mało,
myśli ze smutkiem: może zmurszało!
Więc szybko na nos wzuł okulary.
Przyrząd jest cały. Nie daje wiary,
i dla krążenia, lepszej podnietki,
łyknął dziadunio w mig trzy tabletki.
Spoczął na chwilkę na otomanie,
czeka cierpliwie: stanie, nie stanie.
Jest i zaczyna już krzesać iskry,
wprzódy powoli,
wszak nie jest bystry.
Iskra za iskrą,
coś ociężale,
idzie to wszystko troszkę ospale.
(Kto w takim wieku uwierzy w cuda,
że mu coś wyjdzie i że się uda)
Co to
powoli tempa nabiera.
Szybciej i szybciej – rząd iskier teraz.
Sypie krzesiwo,
hubka goreje.
Co to się stało?
Co to się dzieje?
Świat nagle cały wokół wiruje
i naraz TRACH – dziadek hamuje.
Nagły brak iskier i cisza głucha
a to dziadunio wyzionął ducha.
Drodzy dziadkowie – morał jest nagły:
Szalejcie sobie, ale bez Viagry.