wypalamy się powoli
jako paschał w czasie mszy
niby nic a troszkę boli
kiedy wigor tracą dni
wibor wigor już się myli
pierwszy w bankach sobie tkwi
stópkę procent nam uchyli
i przed plajtą zamknie drzwi
drugi jest polotu ziomal
i z facecją za pan brat
celną puentą niczym kowal
walnie czasem rad nie rad
potem słyszy że za dużo
z polityki para zer
nie dla niego wyższy urząd
kiedy język ostro tnie
wypalamy się powoli
wśród biegnących obok dni
za to paschał w ciężkiej doli
trzeba skrócić ledwo bździ
dla poety sprawa trudna
też wypala się to fakt
lecz średniówka go nie rusza
w uchu trzyma ją od lat
zaś rym owszem gramatyczny
bywa wtargnie taki ćwok
u klasyków jest nieliczny
tolerują raz na rok
metafory klimat tworzą
niczym dobrze zgrany chór
są jak smakowity owoc
lub słodyczy pełen wór
ale paschał się wypala
coraz krótszy z każdym dniem
wraz z poetą zniknie zaraz
może byli tylko snem