Łapie mnie w szczypce swego żalu
Rozpaczy karmionej pustką
Podsuwa bólem zniekształcone tony
I tonę w nich
Z rozkoszą
Pozwala mi na to
Potem
Pieści aksamitem dźwięku
Aż nadto wygładzonym -
Zawsze mu powtarzam
- Druga część Sonaty
Jest wymuszona
On na to
- Pieprzysz -
I zaciąga się cygarem
Jakby upajał się tym słowem
Po czym przedstawia mi Obłęd
Który wyłania się z Chaosu
W trzeciej części Sonaty
............................................
Jeszcze nigdy
wymiana uprzejmości
Nie była tak głęboka
A chocholi taniec -
Tak złudniczo żywym