Bańka z mydła oraz wody
Może wygrać dziś zawody
Kto najwięcej ludzi skłóci
I sympatii w proch obróci.
Czemu tak się sprawa miewa?
Przecież wina Prawa! Lewa!
Rzecz to wcale oczywista
A powodów długa lista
Figuruje w formie ślicznej:
"Przedmiot debaty publicznej",
Na niej zaś bańka mydlana
Jest zupełnie pomijana.
Problem leży nie w mydlinie;
Zań głupotę ludzką winię,
Bo jest modnym niesłychanie,
Aby w bańce mieć mieszkanie.
Winię też lubość wygody,
Na co takie mam dowody:
Że są krzywe bańki skraje
Przez co prostym się wydaje
Co za krzywe uchodziło
I choć nic się nie zmieniło
To jest lżejsze do przełknięcia,
Niczym kaszka dla dziecięcia.
Że (ponownie) dla wygody
Szukać z niej nie trzeba zgody,
Bowiem wszystkich baniek ściany
Nie przepuszczą ni przygany
Ni to wyciągniętej ręki.
W bańce widać własne wdzięki,
Które w niej się odbijają
Innych przy tym zasłaniają.
Kończąc zaś, przypomnieć trzeba:
Bańki wznoszą się do nieba!
Odrywają z ziemi miękko
I szybują w górę lekko
Aby chwilę tam zawisnąć
Po czym od niechcenia prysnąć.
Zatem pomyśl niedowiarku,
Czy nie skręcisz zaraz karku.
Feeria barw w kolorach tęczy
Niech twe oko czasem zmęczy.
Wtedy wyjdź ze swego światka,
Sprawdź czy bańka to nie klatka.