i znów w drodze do kardiologa...
(boże, jak tu nie chorować, gdy wszędzie taka pogoda?!)
znów mi krajają na tysięczne cząstki
serduszko (choć tyle że chore...)
nie skalpel - miłostki odkrywam wciąż nowe
wyraźne, niezwyciężone
aż ostry wyrabia się w głowie
obraz małżeński, dzieci, piesek, i welon w żałobie
to straszne! okropny patriarchat!
i mróz, i przystanek, i totalny wariat!
szur młodopolski, synek tetmajera!
afiszem skamandra wciąż nosek wyciera!
znów lekarz, autobusy, mokną mi włosy...
bomba pod płaszczem wciąż tyka i tyka
próbuję ją złapać, ta wciąż mi umyka
operetka na dwa nasze głosy
========
nie wiem czy to zadziała, ale proszę o ocenę (jakąkolwiek), neutralność boli o wiele bardziej