dzwonki srebrzą się
jak gwiezdne iskry
gdy szuflady w umyśle
otwieram
tu iskierka nadziei się błyszczy
tam znów jakaś ambicja przelśniewa
lecz one wszystkie w smutku skąpane
rozpacz przyćmiewa ich blask
chcę je ratować z czarnej otchłani
ale nie bardzo wiem jak
[i liczę tylko na to że ...]
czernie zejdą spod bolipowiek
złotym mlekiem spłynie mi niebo
w brzmieniu gongu milion barw ujrzę
i wszystko będzie
jak trzeba
To co mi nie pasuje w tym wierszu,
to głównie ten wers w kwadratowym nawiasie.
Nic lepszego nie jestem w stanie wymyślić,
więc liczę, że mi pomożecie :)
Oczywiście wszelkie uwagi do całego tekstu również mile widziane :)