Wstąpiłam do sklepu rybnego; po prostu po drodze mi było.
Szukam ryby, która ma jak najmniej ości. Mam ku temu powody.
Patrzę, za szybą leży półtuszka łososia, za około 74 zł kilogram.
Pytam ekspedientki, czy mogę kupić połowę z tej półtuszki łososia.
- Można.
A czy mogę kupić tę szerszą część - od głowy - bo zawiera mniej ości.
- "Nie, mogę kupić tylko tę część od ogona, bo to się gorzej sprzedaje".
Rezygnuję z zakupu, z uśmiechem zaskoczenia na twarzy "prosto w oczy"
(Powinno być; kto pierwszy w kolejce, ten wybiera. Chyba, że półtuszki się nie dzieli?)
Wychodzę; dziękuję za obsługę, do widzenia - myśląc przy tym, że więcej nie będę.
Po namyśle decyduję się na filet z dorsza, którego pod dostatkiem jest w innym sklepie.