Znów powietrze rozpalone
gęstą dnia sennością chwil;
wraz ze słońcem przebudzone,
niebo ściga setki mil.
Znów obłoki, dachy, ciała
zastygają podczas tchu;
w sosie własnym przestrzeń cała
drży aż, wyczekując snu.
Nie nadchodzi on po zmroku –
dusi, mami w noc i w dzień.
W mdłym, duszącym trwa wyroku:
jawa, sen – ten sam ból tchnień.
16 VII 2023