Późny wieczór. Koło parku,
wzdłuż kolei, ciemna droga.
Drogą idzie jakaś pani,
wystraszona ciut, nieboga.
Każdy krzak ma wielkie oczy,
a tu, na dodatek jeszcze,
z tyłu widać męską postać.
Panią aż wstrząsnęły dreszcze.
Przyśpieszyła, lecz tragedii
nic zapobiec nie jest w stanie.
Za plecami coraz bliżej
ciężkie kroki i sapanie.
Odwróciła się i mówi.
- Już uciekać nie mam siły.
Dobrze, zgoda, niech pan gwałci,
tylko niech pan będzie miły.
Tu mężczyzna zwolnił nieco
i tak tylko jej odpowie.
- Co ode mnie chcesz kobieto.
Tobie tylko jedno w głowie.
Nie myślałem o tym nawet,
aby z tobą tutaj grzeszyć.
Nie mam czasu, biegnę dalej,
bo na pociąg mi się spieszy!