Z nieba sypnął mi łupież Boga
O jak sypnął!
Ugrzęzła mi w nim prawa noga
O jak zimno!
Jeszcze tylko wstać jak co rano,
Marząc, by był to czas na dobranoc,
By biały puch głowy obsypał,
Swoją zawieją głowy przerypał,
By nowy dzień nam dano.
Zima na ramiona mi spadła,
Ciężkie macki bezwstydnie pokładła,
Okryła swym szalem,
Zakryła woalem,
Że noc szybko zapadła.
Noc się chyli ku sennej zadumie,
Rozprasza, widnieje, nic nie rozumie,
A słońce wstaje,
Nad świata skrajem,
Rozlewa swe szaty w cichym poszumie.
Nowy dzień do życia się budzi,
Szepcze cichutko, że nas potrudzi,
Tak było i będzie,
Tak jak i wszędzie,
Niech tylko nikt nie marudzi...
16 stycznia 2024r.