Kiedyś napisałem córce, żeby miała na konkurs 'łamania języka' coś innego, niż Chrząszcza Brzechwy :)
 
	 
 
	 
 
	Żółw żołędzie żuł ze smakiem 
	siedząc na głazie okrakiem. 
	Łupał łupy i mełł miąższ,  
	lecz głód gniótł żołądek wciąż.
 
	 
 
	- Czołem  żółwiu - żaba rzecze 
	trzepiąc rzęsą. Właśnie lecę 
	by naręcze zżąć żonkili. 
	Pomógłbyś mi przez pół chwili?
 
	 
 
	Żółw jął jęczeć wniebogłosy: 
	- Czy cię, żabo, świerzbią włosy? 
	Czyś widziała podczas żęcia 
	tak hożego, jak ja, księcia?
 
	 
 
	Słysząc żółwia czcze wykręty 
	żaba, mając język cięty, 
	na głaz wlazła i przy uchu 
	mu ryknęła: - Kocmołuchu...
 
	 
 
	Żółwia zelżyć nie zdążyła, 
	bo choć niezbyt była miła - 
	- smacznie mlasnął. Jak sam twierdzi, 
	spożył żabę do żołędzi.