Niby od niechcenia
Przesypujesz się przez martwe dni
Suchą dłonią odgarniasz
Niebyłość zdarzeń
Bezsenna powieka dyskretnie zatrzaskuje
Brak wspomnień
Cierpka noc
Obronny uśmiech zakłamie znów
Spowiedź oka
Bierz tchórzu pełnymi garściami
Samotność przez palce
Nie przecieka