Wspiął się koło wiróweczki 
dłoń czoło ocienia 
patrzy w prawo, patrzy w lewo 
twarz się jego zmienia.  
W okolicach piekarnika 
widzi gruzowisko: 
butle i czajnik warczący 
straszne jest to wszystko.  
W fosie widelce się stroszą 
i z pokrywek tarcze, 
noże błyszczą bardzo groźnie 
niespożyte w walce.  
A w oddali z horyzontu 
warkocz sobie plecie 
sutym stołem oddzielona 
samiutka na świecie.  
Popękane jaja smoków 
(ktoś szybko uciekał?) 
i szklanice przewrócone, 
malina wycieka.  
Tureckie hordy herbaty 
wydobyte z baszty, 
na obrusie rozsypane 
wśród stołowych chaszczy.  
Wtem ruch ujrzał tuż przed sobą. 
mruga bystre oko, 
jeszcze spod przyłbicy zerka 
śmieje się szeroko.  
Jedna czysta i pachnąca 
w dali gorzko płacze. 
- Moja chustko haftowana   
kiedy Cię zobaczę?  
Czy otulić Ciebie zdołam? 
Ona na to z wieży: 
- Mój Ty miły, mój wybrany 
największy z rycerzy!  
I Kuchennik jest wzruszony, 
lecz przeszkód bez liku: 
obierki i jabłka zgnite 
na drodze w koszyku.   
Nagle patrzy a naparstek(!) - 
błysnął w jego oku. 
- ...gdyby mógł tam dotrzeć szybko, 
wszystko minąć wokół...  
Sprytnie sobie to układa 
snując plan zbyt słaby 
bo na łuku są przeszkodą 
ślady czekolady.  
- ...i z pewnością tam ugrzęznę -  
myśli sobie srogi 
przyklejony konfiturą 
do stołowej nogi.  
Lecz marzenie wciąż pulsuje 
a głowa jest głucha. 
Niby mieszka w niej rozsądek, 
rycerz go nie słucha.  
Widzi już oczami swymi 
jak do zamku włazi, 
kraty szafki już rozchyla 
do środka przełazi.  
Kiedy ją obejmie czule, 
przytuli do włosa, 
da mu rozkosz tę największą 
wydmuchania nosa...  
Ruszył więc na wprost przed siebie. 
Nic go nie zatrzyma! 
Mija wiosna, lato, jesień 
i nadchodzi zima.  
Przebył wszystkie przeciwności, 
czeka na nagrodę: 
ujrzeć swojej upragnionej 
wyjście na swobodę.  
W tejże chwili załamany 
rycerz wraca z rana. 
Ta najmilsza chusta cudna 
była używana.