Są takie chwilę, gdy czuje się podle.
Myśli i słowa, często niemądre.
Oczy czerwone.. to z przemęczenia.
A tu ktoś bliski znów mnie ocenia.
Znów serce boli, znów łza jedna spada.
Wtedy w mej duszy deszcz ciągle pada.
Raz to ulewa, raz mżawka kropnie.
Życie mi stawia kolejne stopnie.
Może i trochę się zagubiłem..
Może zbłądziłem i wątek zgubiłem..
Normalność nie dla mnie, mijam się z sensem,
Do końca nie wiem, kim w sumie jestem.
Umieram psychicznie, chcę odpoczynku,
Lecz już nie myślę o wiecznym spoczynku.
Jestem dziś słaby, choć nie wyglądam,
Chcę zrozumienia, wciąż tego żądam.
Całe me życie.. samotność i pustka,
Mam to od dziecka wymalowane na ustach.
Kolejna noc z rzędu jest nieprzespana,
Mimo że sprawnie wstać trzeba z rana.
Chcę, tak jak każdy, mieć kogoś takiego,
Że gdy tylko stanie mi się coś złego..
Pocieszy mnie słowem, gestem, przytuli,
Swą obecnością ból mój znieczuli.
Kogoś, kto serce me wnet poruszy,
I twarde kamienie na nim pokruszy.
Nie znam przyjaźni, nie znam miłości,
Może w mym życiu w końcu zagości.
Ta iskra nadziei płonie bez przerwy,
A ja kolejny raz zaciskam zęby.
Czuję, że ciągle marnuje życie,
Wiem o tym teraz, w nocy, o świcie.
Nie znam się na dokładnej konstrukcji wierszy. Piszę tak, jak to czuję.
Chętnie posłucham wskazówek od bardziej doświadczonych ludzi.
Tekst napisany pod wpływem.. hm, nocnego natchnienia.