Więc...
Zaczyna się od niezręcznego powitania
cholerny głupi obowiązek
potem ta podła cisza (szkoda)
tłukąca z siłą kolby
karabinowej
skroń i krocze
Drapieżnik ofiara
czekanie ruchu (wieczne)
pierwszego drżenia
to wszak decyduje
o tym kto powróci
Mogę jej pokazać papiery od psychozoologa
traktującego mnie jak ciekawy przypadek
zaszczutego zwierzęcia
zabawiać
źrenicą zastygłą
pod powieką stali
Opisać koszmary
syfilis wśród mózgowia
polany krwi
pastwiska pluskiew
(inne zwierzęta tak nie potrafią)
Rozpłatać horyzonty
przegapionych zdarzeń
(niektórzy zwą to życiem)
wykuwać w oczach widoki
bezwzględne i mdlące
opary gaskammern
nasycić delikatnie umysł
strachem o zapachu
palonego mięsa
mam ordynarnie
zaciśnięty ryj
milczę
Odchodzi bezszelestnie
zniesmaczona
wymiętym samczym wrakiem
w momencie kiedy
potrzebowałem jej bardziej
niż mogła to sobie wyobrazić...