Kim Dzong Ilu, Kim Dzong Ilu!
Byłeś jeden spośród tylu;
Byłeś słońce krwawych blasków
Albo rekin pośród wirów.
W Twoich oczach wszystkie maje
Przemijały w strasznym szale.
Patrzeć, jak myśl czasem staje
Się - to była piękna rzecz...
Ból Twój i mym bólem bywał
Gdyś się na swym krajem schylał
Co jest darty głodem, nędzą
Co go w mroki wilki pędzą.
Zostawiłeś wielką dumę -
Wolę zawsze wbrew wszystkiemu
Tę uniwersalną chlubę
Wlałeś w głowy całkiem puste.
Czy Cię wiodą dziś żurawie,
Czy kacyki w trumnę kładą,
Czyś Ty martwy gdzie na trawie,
Czy Cię szare tłumy sławią -
Panie Dżucze, o, Płomieniu!
Strachu Wschodu, dobry cieniu -
Bądź pozdrowion! Gdy umierasz...
Co zostawiasz?
Cóż rozdzielasz?
Sen przez byt Twój wykształcony
Udzielony - nieziszczony. 19.12.11
Generała żegnałem,
Tow. Arctur Vox