Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dominika_yumiko

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dominika_yumiko

  1. Sonet o wybaczeniu czasem z odległych myśli wyłaniasz się ty nawet gdy oczy już są otwarte i tło inne choćbym zapomniała twe prawdziwe imię nieustannie przypominają mi o tobie sny chce byś zniknął aby ulotniły się marzenia serce zamarło i ucichł niespokojny oddech to przekleństwo klątwa albo zwykły pech ale nazewnictwo niczego tutaj nie zmienia proszę cie ostatni raz o spokój sumienia bez poczucia winny chce żyć dalej powoli a tylko znak od ciebie me serce ukoi udzieli upragnionego od lat rozgrzeszenia bo chce wiedzieć że mnie w głębi rozumiesz i otworzenia się przed ludźmi nie żałujesz Dominika Kordys [url=http://kvadrata.pl/index.php/203/]kvadrata.pl[/url]
  2. Pracuję nad tym :) Dziękuję za ocenę
  3. Jak można wierzyć, że Bóg jest wszędzie? W sercach nieczystych i rękach zuchwałych, w wybuchających wulkanach i opadach słabych, bez których na pustyni już niczego nie będzie? Boga nie ma i nie czas nad tym płakać rzewnie. Dobro i zło, to pojęcia ludzkości dobrze znane prędzej niż koło, pismo, telefon czy słowo amen, mimo mamiących wiernych kapłanów zapewnień. Gdy odrzucisz wreszcie niewolące Twój umysł kajdany, przemyślisz całe swoje życie jeszcze raz , bez wskazań i nie będziesz potrzebował do bycia prawym przykazań, zobaczysz jaki los na ziemi jest piękny i to nie będą omamy. Bo prawda nie tkwi w co tydzień czytanej świętej księdze, ale w nadziei, tolerancji, miłości i wybaczaniu potędze. Dominika Kordys. kvadrata.pl
  4. Dziekuję za komentarz, postaram się coś z tym zrobić.
  5. tak właśnie jest
  6. Nie interesują mnie Twoje przetarte szlaki, ani oklepane myśli, obrazy, zapachy i smaki. Nie chce mieć nic wspólnego z tymi osiągnięciami bo to właśnie technologia stoi między nami, nauka i starania całych pokoleń poszła w las, na cześć telewizji, muzyki, kultury dla mas. Nikt już nie umie czytać, liczyć czy myśleć swobodnie, nasza cywilizacja znalazła się na mentalnym dnie. Nic nie ma wartości, nic nie jest ważne, nic nikt nie chce, chyba że przyjdzie w paczce. Nikt nie chce rozumieć, czy toczyć długie rozmowy, bo może firma znana wydała jakiś produkt nowy i to mu trzeba poświęcić swoje chwile wolne, a nie na rodzinne spotkania potworne, męczące, zniechęcające, po prostu nudne skoro czas można ostatecznie wypełnić snem. Po co się starać, wysilać, męczyć niezmiernie, jak wystarczy ze świata brać wszystko pazernie. Im mniej z siebie dasz, tym mniej Ci zabiorą, bo to chęć posiadania, jest dziś wszystkiego istotą. Chcesz brać i brać, uważając, że na tym polega świat, a powinnością istot mających uczucia jest Z SIEBIE COŚ DAĆ. [url=http://kvadrata.pl/index.php/no-daj/] kvadrata.pl[/url]
  7. I nudą codzienną przepełnieni, ruszyliśmy przed siebie. Byłam ja, Diana i Krzysiek, nie zabrakło nawet Ciebie. Wsiedliśmy w busa i pojechaliśmy za miasto, tam, gdzie świeci słońce i myślom nie jest ciasno. Gdy było już ciemno i senność dopadła, szukaliśmy noclegu, ale nie było w pobliżu żadnego zajazdu czy wolnego hotelu. Jechaliśmy przed siebie i minęliśmy mój dom dziecinny, sprzedany dawno, ale nadal taki sam, nie inny. Zatrzymałam nas tutaj, aby spojrzeć jeszcze raz na wspomnienia, ręce lekko zadrżały, a w oczach stanęły słone krople rozrzewnienia. Nas zmęczonych nagle wesołe ogarnęło zaskoczenie, na bramie slogan wisiał: Noclegi tanie z wyżywieniem, było już po północy, ale my musieliśmy obudzić gospodarza, krzyczeliśmy, ale z budynku ciągle wiała cisza jak z cmentarza. Może to opuszczony dom i odjedziemy niewyspani znowu. Na szczęście ktoś zauważył pod banerem numer telefonu. Dwa sygnały oczekiwania bez nadziei i nagle głos słyszę! Witam, z tej strony Witold, słucham? w szoku milczę. - Yyy. Witam, stoimy przed bramą w Jeżewie z napisem... - A, tak, niestety wracam od weterynarza z chorym psem, skulił się nagle i zaczęła mu lecieć krew z pyska... Nieważne zresztą, jadę z Bydgoszczy, będę za pół godziny. Proszę wejść, brama otwarta. Koło drzwi stoi zielona miska, pod nią jest klucz, rozgośćcie się, za niedługo się widzimy. - Dobrze, dziękuję bardzo, czekamy na pana cierpliwie. Otworzyliśmy bramę i wjechaliśmy na podwórko, jakie pamiętałam. Tylko dawne młode drzewa: jabłonie, śliwy i grusza wyglądały sędziwie. Mimo mroku wszechobecnego, widziałam wszystko wspomnieniami, jak bawiliśmy się w ogrodzie, ganialiśmy się z bratem pod chmurami. Rozkoszy marzeń nie mogłam się poddać zbyt długo, choć bym chciała, bo chłopaki wypakowując manatki z auta, robili straszny hałas, podnieceni, mimo zmęczenia ględzili i się wygłupiali, coś krzyczeli do siebie, przerzucali walizki i głośno się śmiali. - Dominika, a tu jest jakiś sklep czynny o tej godzinie? - Spacerkiem dziesięć minut, za bramą w lewo o ile się nie mylę. - Po winko na wieczór długi i jakieś żarcie szybko skoczymy. Nie słuchałam ich, pogrążona szczęściem i obrazami dawnymi - Ja idę z Wami – krzyknęła Diana- Domi i tak zamyślona stoi. - Jak chcecie – powiedziałam, zanurzając się w marzeń toni. Zrobiłam spacer dookoła zielonej granicy ukochanego domu mego dawnego, wąchałam powietrze, dotykałam liści i nie było chyba w tym nic dziwnego, po czym stwierdziłam, że zaschło mi po fajce w gardle okropnie, więc weszłam do domu, już nie swojego, ale czując się swobodnie, nastawiłam wodę na herbatę, zrobiłam sobie kanapkę i poszłam do jadalni, usłyszałam jakieś głosy przy bramie, idąc wyłączyć pod czajnikiem palnik spojrzałam przez okno i o dziwo nie zobaczyłam moich towarzyszy, tylko kilku ludzi ubranych niczym noc na czarno, co skradali się jak myszy, a przed nimi samochód z reklamą gospodarstwa agroturystycznego, z którego wyszedł mężczyznę psa na rękach trzymającego. Stałam jak wryta, bo zdziwiło mnie to okropnie, zgaszone światło dawało mi ukrycie w tym oknie. Nie wiedząc co się dzieje, obserwowałam sytuację, przeżywając w śpiącym umyśle dziwne fiksacje. Nikt mnie nie widział, ale ja ich bardzo dokładnie. Nagle w moich uszach odbił się huk przeraźliwy, i zaraz kierowca samochodu na glebę pada nieżywy. Nie wiem czy to co widzę, to obraz prawdziwy, czy tylko ze zmęczenia widzę mary i jakieś dziwy. Zastygłam w miejscu, aż klucz w zamku mnie z miejsca ruszył, Pomyślałam, że otwieranie drzwi, skok z okna mój zagłuszy. Cofnęłam się więc do stołowego, myśląc co robić, Zanim zauważą moje ślady i zaczną mnie gonić. Czy zdążę dobiec do kolejnego domu i pomoc wezwać? Drzwi w końcu otworzyli, a ja zrobiłam jak zaplanowałam, a tu za oknem płot mnie przywitał,a przecież nie mogłam teraz stać, musiałam uciekać przed tymi zbrodniarzami, co robili włam. Przypomniałam sobie o dziurze w płocie robionej przez mego psa, pobiegłam szybko i zdrętwiałam, gdy zobaczyłam, że jej tam nie ma. Co robić? Odwróciłam się w stronę domu i usłyszałam krzyk: - Ktoś tu był! Uciekł przez okno, złapać mi go natychmiast, w mig! Wystraszona jeszcze bardziej, nie zważając na ciernie żywopłotu, przedzierałam się przez niego, chcąc uniknąć wielkich kłopotów. Cała poharatana skoczyłam na puste pole sąsiadujące z działką, dobiegłam do najbliższego domu, zaczęłam walić w drzwi, szarpać gałką, krzyczeć, żeby ktoś się wreszcie zbudził i dał mi ratunek upragniony. Wreszcie! Pan Milczek w szlafroku otworzył,zapytał zaspany i zdziwiony: - Co Cię tu sprowadza? Cała drżysz, co się stało, dziewczyno? - Panie kochany, jest Pan moją nadzieją jedyną! Widziałam, jak strzałem życie ktoś komuś odebrał, odszedł w mgnieniu oka, z nikim się nie pożegnał! Już po mnie posłali, szukają, schowajmy się, bo zaraz tu będą, zobaczyli, że ktoś tam był i teraz jak psy gończe za mną pędzą. - Wejdź dziewczyno, uspokój się, bo nic z tego nie rozumiem. Opowiedz wszystko, ale wolno, żeby nie było nieporozumień. Odetchnęłam głęboko, chlapnęłam postawioną wódeczkę i usiadłam przy stole, zaczęłam opowiadać, gdy nagle zauważyłam, że coś się rusza powoli przy stodole. - Są tu! Niech Pan dzwoni po policję, oni nas zgładzą! Trzeba coś robić, gdzie telefon?! Niech ich szybko wsadzą! - O czym Ty mówisz? - nie rozumiał dalej nic miły gospodarz, Boże, co teraz będzie, nie zabija tylko mnie, ale wszystkich nas! Załamana moją głupotą i skazaniem ludzi niewinnych na śmierć tylko płakałam, ale gdy zobaczyłam w dłoniach dawnego sąsiada sztucer, od razu otrzeźwiałam. - Co Pan robi? Ich jest wielu, nie damy rady, zginiemy w ciszy tej nocy. - Ja wiem co robię, cichaj, bo i tak nikt nie zdąży nam udzielić pomocy. Czekaliśmy w milczeniu, nie wykonując żadnego zbędnego ruchu, z emocji tak nieziemskich nie mogłam nawet złapać porządnie tchu. I nagle wróciło myślenie racjonalne i serce i czas i wszystko ucichło, Umarła ma dusza zrozpaczona, gdy zobaczyłam troje ludzi, co ulicą szło przecież Diana i Krzyś i mój ukochany Artur, oni nic nie wiedzą! i wilki czarne wygłodniałe już ich wyczuły, o nie, już po nich pędzą! Nie myśląc zbyt długo, wyskoczyłam, jak stałam na schody. - Uciekajcie! Błagam! Chowajcie się! - oni przystanęli. - Dominika, oszalałaś, to nie pora, ani miejsce na podchody! Kolejny huk tego wieczora i tylko słyszałam jak wszyscy krzyczeli. I zrobiło mi się tak jakoś ciepło i trochę szumiało w spoconej głowie, nie wiedząc co się dzieje, będąc przytomną i zdziwioną w połowie. Hałas jakiś inny w uszach zaczął mi krążyć, chyba płacz jakiś taki znajomy, Łkanie mego dziecka krążyło w moim mózgu, zmieniając ciągle tony. Coś zaczyna docierać do świadomości podzielonej między światy dwa. Tak! Ja leżę w łóżku, bezpieczna, nie sama i wcale nie martwa, wstaję chwiejnym krokiem, aby zająć się dzieckiem wcześnie rozbudzonym i tym razem wcale nie mam do niej żalu o kolejny sen niedokończony. Zapraszam na moją stronę - [url=http://kvadrata.pl/index.php/nocleg-tani/]kvadrata.pl[/url]
  8. Sonet o pojmowaniu Boga (w odpowiedzi na sonet o tej samym tytule J.S. Skorupskiego) Jak można wierzyć, że Bóg jest wszędzie? W sercach nieczystych i rękach zuchwałych, w wybuchających wulkanach i opadach słabych, bez których na pustyni już niczego nie będzie? Boga nie ma i nie czas nad tym płakać rzewnie. Dobro i zło, to pojęcia ludzkości dobrze znane prędzej niż koło, pismo, telefon czy słowo amen, mimo mamiących wiernych kapłanów zapewnień. Gdy odrzucisz wreszcie niewolące Twój umysł kajdany, przemyślisz całe swoje życie jeszcze raz , bez wskazań i nie będziesz potrzebował do bycia prawym przykazań, zobaczysz jaki los na ziemi jest piękny i to nie będą omamy. Bo prawda nie tkwi w co tydzień czytanej świętej księdze, ale w nadziei, tolerancji, miłości i wybaczaniu potędze. Dominika Kordys. [url=http://kvadrata.pl/index.php/sonet-o-pojmowaniu-boga/]kvadrata.pl[/url]
×
×
  • Dodaj nową pozycję...