Czołga się po bezdrożach potępienia
Pijany prorok
Z robaczywym sumieniem
Nieświeżym oddechem
I paczką prezerwatyw w kieszeni
W dziurawym dresie i pękających adidasach
Sprzedał swojego boga
By mieć na wódkę i fajki
Na pokaleczonych dłoniach
Gryzą się jak szczury linie papilarne
Rozjeżdżają mu się oczy
Mamroczą spierzchnięte usta
Kiedyś był inny
Tańczył ze światłem
Rozmawiał z powietrzem
Koczował po niebie
Teraz leży
Zalany moczem z zakrwawioną twarzą w kałuży