Przesypiam lęk
Budzi się trochę rozżalony
Bo nie ma tej mocy, którą miał wcześniej.
Trzaskam obawy
Później chodzą i płaczą,
jak dzieci, które włożyły palce między drzwi.
Waham się co do zmartwień
Och, mogłam wybrać inne,
a nie te, które w ogóle się nie zużywają.
Zagotowuję pomysły, wesoło bulgoczą
A później pękają
I zostaję z niczym.
Aż w końcu w wannie napełnionej słowami po brzegi
Próbuję ręcznie wyprać wspomnienia,
ale one wciąż mają plamy.