Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz_Czapski

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tomasz_Czapski

  1. wiesz masz rację dzięki
  2. w białej kuli zamykam przedwczoraj tak by nie istniało po jutrze żółte lampiony odbite na twarzy rozmywają oczy pomarszczona dłoń ociera resztkę kory przylepionej do czoła zawisłego nad stołem pragnienie spokoju kwitnie w kieszeni pełnej drobniaków i nie dożutych gum pytałaś mnie o nadzieję? teraz odpowiem znaczniej prościej leży w skrzynce którą otwieram nie kluczem a młotkiem byłaś moja poukładana w szafie którą co rano zwiedzałem składając nadzię w czyste spojrzenia przez brudne okna sypialnianych firan niestety zawiodłem i zawiodły oczy zmęczone ciągłym uśmiechem w rytuale parzonej kawy kładąc czoło przed wejściem do piekła poczułem zapach twych kolan nie dotknąłem słów nie myślałem zgniatany kciukiem oddychałem białą mgłą podczas zabawy nad zwiędłymi kwiatami sypanymi między martwe zdania jesteśmy małymi kontynentami co spotkają się po milionie lat nie dostrzegając wczoraj marniejemy spijając martwą wodę zamiast czerwieni koralowych łez odzianych między czereśnie
  3. małym palcem przesuwam konary drzew zarośniętych nadchodzącą nocą nieopodal jeziora wlanego do butelki wina wsłuchany w rosnącą trawę odpoczywam zdejmując z włosów kapelusz pełen codzienności lekko zarysowany stół przenosi me oczy w Bieszczady tam zakochałem serce we wrzosowej pościeli przewijam film otulony wspomnieniem kiedy pierwszy raz zapomniałem że żyję a zapach rozgrzanego drewna kołysze w takt strumienie głaskane aniołami białe kapliczki w zaginionych miejscach co noc przywołują do powrotu a ja daleko rozwiany tęsknię wbity w dni kalendarza *** wrócę choćbym popiołem miał pachnąć pośród jagód wciśniętych w podeszwy drwali idących odpocząć po spitym pięknie dzikiego lasu ujarzmionego baru *** tęsknię za wami moje Bieszczady *** ...moje Bieszczady
  4. Śliczne dzięki Karia
  5. czy warto być topielcem ? na dnie spokojnie leżeć wzdychać nie oddychać dojrzewać wśród rybich ogonów czy może lepiej wisieć ? kołysać drzew konary szumieć nie szeleścić milknąc wyciszając śpiewy ptaków czy może lepiej zasnąć ? w pachnącej pościeli gryząc biel oczekiwać czerni tuląc poduszkę zaczepioną o gwiazdy czy może lepiej żyć ? pchając dni do przodu między sępy i wilki marząc o spowiedzi Bogu czy zmęczone mam oczy ? coraz bardziej nie moje niedotykany usycham ściskając brzytwę w dłoni
  6. po czwartym dniu milczenia na gałęzi siedząc patrzę w nurt rzeki za często dotykana kora obrała kształt zdrętwiałej ręki myśl buduje piaskowe zamki w krótkich odstępach przelanej wody zanurzone stopy porastają rzęsą strojną w gwiazd kolory układając otwarte muszle pomiędzy sękami mijam suche cienie zwiotczałe od księżycowej pełni po czwartym dniu nie mogę zasnąć będąc ptakiem siedzę na skraju okna patrząc w twe oczy snem się obdziewasz między podłogą a zgiętą lampką nad koszulą i spodniami niedopranymi od potu po zbyt dobrze zakończonej nocy moknąc na krawędzi czerwonego dachu z piór otrzepuję skradzione westchnienia niemy śpiew ptaków i lot nietoperzy spętla włosy moczone w mleku przemijam obok ciebie pełen ziarna nieurodzaju w czwartym dniu milczenia gotowym od zaraz na gest przebaczenia jednym skinięciem palca
  7. uwielbiam to ten moment przed burzą kiedy wiatr napływa niosąc zapach niepokoju kiedy ludzie w pośpiechu zamykają okiennice i oczy kiedy pierwsza kropla dotyka włosów a czas zatrzymuje niebo uwielbiam ten moment zawahania między błogością a strachem kiedy szara świeca odsłania firany falując nad parapetem i tylko wiatr ptaka udając w głąb domu wlatuje nie mogąc uciec płacze siejąc rosę między twymi rzęsami
×
×
  • Dodaj nową pozycję...