
Sebastian_Budny
Użytkownicy-
Postów
13 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Sebastian_Budny
-
Żywioły
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Artur_Bielawa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zacny, dobry wiersz. Pozdrawiam. -
Szad Akrobata- "Nie wiesz, komu depczesz kwiaty"
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Poezja śpiewana
https://www.youtube.com/watch?v=MeyfewO_l_g Tekst: Nie wiesz komu depczesz kwiaty... Szad Akrobata... I niech szukają mnie kule... 2013... Twój i mój, to te dwa światy, nie wiesz komu depczesz kwiaty. Ja płynę na pełnych żaglach, ty szukasz jak żeglarz mapy. Zamyśliłeś się? Wypadła? Wiesz już ile sprzedasz na tym? Wyrwij łeb z imadła, gdy Ci robię cmentarz z chaty. Malują pejzaż armaty, składam stelaż, statyw, a ty biegasz za ogonem, myśląc "kurwa, gdzie mam patyk?". Mam dotyk jak narkotyk, którym to obdzieram szmaty. Gdy wchodzą mi na ogrody, a mają jak węglarz łapy, a mają jak węglarz buty, myślą, że da się na skróty. Zdeptają pelargonie, wystawie ich na czas próby, jeśli ruszą w dalie, malwy, będą szli tak do Kalkuty, skręcą w hybiciusy, zapasam w moje ich druty. Każdą mam tu z nich za córkę, sam sadziłem ziarna w ziemi, idąc drogą przez nasturcje, poczują jak z gardła w przełyk przelewają się konwulsje, za nasturcje mam arszenik, za irysy i magnolię uczynię z nich Machiavelli -
Szad Akrobata- "Umieram na wyobraźnię"
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Poezja śpiewana
https://www.youtube.com/watch?v=lPJmkChLhV8 Tekst: Wita Cię moja muzyka jak zimna, szorstka polska ulica, Prosta różnica tam gwiazdy tu galaktyka, Kostka Rubika płynie bębnami w wodospad cykat, Postać wspólnika z prawej, po lewej postać wspólnika, Ej mama Ci da, przerwa na zipa? że tak zapytam, Szad Akrobata wyczytasz z nieśmiertelnika, Student ludzkich charakterów, pierdolony rentgen dusz, Co zamienia we mgłę susz, chadza jak mędrzec w busz, I czerpie energię z brzóz, z dala od betonowych ludzi, Jak chcesz mnie na pętle włóż, a cały świat Ci się wywróci, Wślizguje się w belkę gwóźdź, kolejny jest przykuty, Jak Hannibal Lecter mózg, otwieram za dwie minuty, Możesz czuć jak na Alasce chłód kiedy Ci grzebie w czaszce, Mam coś ciekawego w szafce, obudzę w nas wynalazcę, Chirurg znowu operuje, idzie fama na parafce, Jeden zwykły sen w strzykawce mam... Ref. Umieram na wyobraźnię, a gdy piszę ... . Trzęsę ziemią! Tak, żeby Nam było raźniej, gdy Nam kradnie sen bezsenność ... To co teraz tylko w Nas jest ... . Jesteś ze mną ... ? Nim się skończy... i będzie ciemno.... Wyostrzone receptory do granic, czasem mam dosyć Mam pewność, że jestem chory, pierdolą mnie ich diagnozy Są rzy magistry, doktory, szamani, wiedźmy, znachorzy Kiedyś za te metafory rzucaliby mnie na stosy W pomieszczeniu zadymionym wprawiam mózgi w stan narkozy Niosę styl zaginiony jak manuskrypt z Saragossy Zanim stworzą serum, wiem jedno - że pan nas stworzył Po to by w tym koloseum wygrywali gladiatorzy Nie ruszaj się jeszcze czekaj! przecież tnę Ci potylicę Skalpel płynie przez marcepan, sięgam po pilniczek Zaufałeś mi jak dziecko, a ja szperam Ci w psychice Wróć na obrotowe krzesło, zwariujesz od przywidzeń Powiem to co mam powiedzieć, czuję, że ten świat nie słucha Nie umiem myśleć co będzie, wycieram tylko krew z ucha Posłuchaj ołów ma zapach, zaufaj znam się na kwiatach i nie ślepe kule niesie ten co zwie się Akrobata! Ref. Umieram na wyobraźnię, a gdy piszę ... . Trzęsę ziemią! Tak, żeby Nam było raźniej, gdy Nam kradnie sen bezsenność ... To co teraz tylko w Nas jest ... . Jesteś ze mną ... ? Nim się skończy... i będzie ciemno... Zima przyszła w święto zmarłych, dzień był zimny, beton twardy Szybki krok jak sen polarny jak czas w tempie jednostajnym Dzień gdy cmentarz jest otwarty, stróż gołębie resztką karmił Próbowałem zgubić myśli, jak tu kurwa być normalnym? Po co ciągle chcę świat zmieniać? czemu tylko w mój ideał? Nawet gdyby brud wybielał wciąż żyjemy tu i teraz Pośród śpiących opowieści, których chwila już minęła i zbiorowych zmów milczenia, gdzie wszystko ma punkt widzenia Nim skończymy jak antyki sącząc to co w nas umiera Łączymy się w galaktyki i wiruje karuzela Każdy z nas to mały kosmos zależny od zachmurzenia Żal tylko że z nami rosną zabierając nam złudzenia Chyba czas trochę odpuścić, sztuczne kwiaty mokły Moje ścieżki jak gąszcz bluszczy pod podeszwami się plotły Pośród myśli nieposłusznych szumiała mi rzeka kropli I choć szedłem wam coś dłużny, dziś nie szedłem się tam modlić. Ref. Umieram na wyobraźnię, a gdy piszę ... . Trzęsę ziemią! Tak, żeby Nam było raźniej, gdy Nam kradnie sen bezsenność ... To co teraz tylko w Nas jest ... . Jesteś ze mną ... ? Nim się skończy... i będzie ciemno.... -
Taniec
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję za wypowiedź na temat mojego utworu, przemyśle twój komentarz. Może rzeczywiście ten utwór przeładowany jest określeniami... -
Taniec
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Witaj, co za spotkanie, znów potańczymy sobie razem, Dawno cie nie widziałem, wśród niektórych siejesz skazę, Zasłonięte twarze zamkniętością na twe czynniki, Dajesz myślniki, nie widzą tego, choć wrą dzienniki, Pamiętasz pierwsze spotkanie? Jakby przez mgłe, Wirowaliśmy sobie wspólnie przez dzień cały co tnie Tchem, Pamiętasz kiedyś jak biegałem w twych kroplach? Jak skakałem po twych zwrotkach z obojętnością w kotłach? Poznawałem cie, choć nie umiałem ciebie słuchać, Pewnie przez to że mój tlen był pyłem podwórkowego ducha, Dziś nie głucha twa rozmówka z drzewami, miastami, Dla innych ty to rutyna, dla mnie poetyckie orgiami, Taniec, lewa, prawa, Muzyka to nie ta z Walca, Krok za krokiem, lata szarańcza, Taniec bez kagańca, Bez ograniczeń tylko ty i ja i świat cały w taktach, Twoja i moja matka, uśmiech i smutek tonie w statkach, Mógłbym z tobą tańczyć wieczność, przez noce, dnie, Mokną pnie, moknę ja, lecz czuje że bajecznie śnie, A w tle słyszę zgieł, nie chce widzieć go więcej, Proszę zostań do końca ze mną w mojej księdze... -
Moje oczy
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na GabrielToJa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Utwór prosty, nie zawierający skomplikowanych metafor, dobry pod względem przekazu. Fragment "wypatrują Ciebie jak dzieci kwiatów na łące" nie gryzie mi się z całością. Brakuje trochę lekkości, wiersz czyta się ciężko. Mówiąc o samym wyglądzie, polecam wiersze rozbijać za wersety, lepiej się czyta. Pozdrawiam -
Maltretując bukiet bzu
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Waldemar Talar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zgadzam się z Natą, całość zbyt dosłowna, jednak kierunek utworu jest dobry, pozostawia on po sobie ślad... Pozdrawiam. -
Ów utwór bardziej wygląda mi na ukazanie samotności w sposób krwawy, niż grozę połączoną z psychodelicznym podtekstem. Chociaż zależy jak na to spojrzeć, ostatnia strofa moim zdaniem mówi właśnie o samotności i tworzeniu poezji [u]"I wracam do życia w cieniach"[/u]. Nawiązując do całości, bardzo ciekawe rozbudowane metafory, całość spójnie złożona, rymy nie są zbyt skomplikowane ale nawet dobrze zlewają się z całością. Początek utworu pobudza wyobraźnię psychodelika, jednak w dalszej fazie czytania ta wyobraźnia się zmniejsza. Wiersz godny polecenia, jednak do perfekcji jeszcze troche ci brakuje. Pozdrawiam.
-
zagubiony świat
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sylwester_Lasota utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ciekawe spojrzenie ukazane tym wierszem, rozwinięte głębokie metafory, pod koniec trzeciej strofy dodanie trochę prostoty "i coś tam jeszcze" wprowadza do wiersza trochę lekkości. Zacny utwór. Pozdrawiam. -
Szad Akrobata- "Patrzę jak idziesz"
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Poezja śpiewana
https://www.youtube.com/watch?v=hs6mksGCD20 Tekst: Chcę ci powiedzieć dziś tych kilka słów… Zbieram po tobie każdy dźwięk i kładę go na prześcieradle miewam tą fobie że zabraknie gdzieś cie nagle, i wreszcie spadnę czując że wreszcie spadłem, może tylko czasem będę mógł cie poczuć gdzieś przez kable piję twój ciepły wzrok z czarną herbatą dziękuje za to prawie dekadą chciałbym żebyśmy gdzieś uciekli stąd pełną szufladą chciałbym żebyśmy wsiedli w wagon i myśli jadą gdzieś po Ekwador, kiedy już czuje że to rzucę kiedy chce uciec z takim poczuciem że już nie wrócę mimo zakłóceń ty sprawiasz że staje jak uczeń wiesz gdzie mam duszę i wiesz że jeśli chcesz otwierasz mnie jak kluczem tu nie mam złudzeń i zabierz myśl że się obudzę, a to co miało wiecznie trwać potrwa krócej podkład nucę dopóki płótno na sztaludze ufam że poznasz się na sztuce wciąż się jednak uczę. Jak kiedy szumi deszcz i tańczy wiatr co na najwyższej z gór rozsypał śnieg na szczycie w koronach drzew o świcie i dał im ptaków śpiew cały ten set arcydzieł tak patrzę na ulicę patrzę jak idziesz x3 Zawdzięczam tobie siebie a dom bez ciebie to więzienie jesteś jak dopełnienie słodycz na podniebienie jak ukojenie po oblężeniu dnia na pocieszenie choć wciąż zawodzę cię nie powiesz że nie, świat jest zły pozwól mi być Twoim ochroniarzem pokaże ci że mimo wszystko zwycięża dobro czasem, pozwól być drogowskazem wprost do marzeń chodźmy tą drogą razem zapakuj sny zaczekam pod ołtarzem. Weź biały welon do pary z cerą niech wiatry wieją zakryj bielą arcydzieło którym cie stworzył ja tylko chcę uczynić cię na cały przelot panią przestworzy, włóż kolczyki otrzyj z łez oczy. Twój miękki uśmiech jak dźwięki w półśnie błękit w mróz w śnieg lecz o tym później w pokojach twój śmiech już nie odbija się od ścian jak wcześniej mam plan jak wcześniej ale co myślisz czyś ty jeden anioł stróż. wie Bywało różnie między nami byliśmy równie wielcy, mali ale wciąż płynie okręt a my na nim, to nie Titanic dwoje na fali czeka na piach z wydmami niech to nie tonie bo nie będziemy oddychali chwile za nami, tyle przed nami siła co wersy ogniem pali i choćbym linę miał trzymać zębami, ciebie rękami każdy ocean kończy się brzegami a brzeg drzewami. Nie chcę cię ranić. Jak kiedy szumi deszcz i tańczy wiatr co na najwyższej z gór rozsypał śnieg na szczycie w koronach drzew o świcie i dał im ptaków śpiew cały ten set arcydzieł tak patrzę na ulicę patrzę jak idziesz x4 -
Horyzont
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Mój horyzont to pierwszy zakreślony październik, Pierwszy pamiętnik, wiszący duchowy nieśmiertelnik, Owinięty mgłą, szarych brudnych, starych ulic, Przyszła moc dżuli, łuski wystrzelonych kuli, Codziennie patrzę na niego jakby miał być koniec, Jakbym jutro miał mieć przestrzelone skronie, Nie utonie, będzie żył na papierowej stronie, Choćby najważniejsze zwoje zostały spalone, Możesz go zobaczyć gdy wschód, zachód lśni pięknem, Gdy noc płynie ze swoim spokojnym tętnem, Jak wypuszczam pętle kończącą się happy Endem, Lub kiedy tnie crossfader i nadchodzi Lord Vader, Nie da się go zauważyć patrząc a nie widząc, Nie da się go poczuć, nie czując a słysząc, Nie da się go stworzyć bez łez i uśmiechu, W połowie jest częścią mego ciężkiego oddechu. -
Jesień
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Lekkim pół krokiem zmierzam przez beton, Pośród łodyg, korzeni, w myślach starcie z metą, Z nad pięknego bukietu wyrasta schroń galaktyk, Delikatne wiatry atakują, stan bezstratny, Smak wspomnień jak szum winylu w latach 90-siątych, Jak smak dymu w knajpach, głośno szepczących, Stan euforii i spokoju pośród chłodu ciemnych dębów, Zerowa muza lamentu, procentowa sentymentu Początek pięknych momentów pośród ludzi życia, Zapisany na kasetę, nadal obraca się głowica, Gwiazdy jak sny tulą się przy poduszce, Korony późne błyszczą w wodnym lustrze, Deszcz opada na wszystko, dopełnia charakter, Płonie wsteczne ognisko, w jesiennym zwierciadle. -
Przebiśniegi
Sebastian_Budny odpowiedział(a) na Sebastian_Budny utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Koniec zimy, początek symfonicznej lawiny, Śnieżnobiałe przebiśniegi pośród miejskiej gliny, Pękają mroźne szyby, powstaje kwiat żywy, Bumerang wspomnień wraca z wilgotnej kotliny, Wiosenne wiatry zwiały zimnokrwiste huragany, Mgliste Tatry, złotym spojrzeniem barwią oceany, Chwilowo wygląda to, jak wpadł Potter Harry, I pozamieniał białe dary, na suchy kamyk, Czuje w sobie przyprawę Carry, ciepłą, ostrawą, A twarz szarą, ozdobił dzienny księżyc flarą, Przebiśniegi przypominają, nosze radości miano, Ale idąc drugą dekadą, tracę z nią dialog, One to te z kwiatów w których jest burza bogów, Spokój, diament, popiół, wiosna i niematerialne opium, Zapraszam do widoku, krystalicznego potoku, Przez chwile puch przesłonił ogień smoków, Patrzę na nie i widzę ślady tamtych snów, Słucham ich i czuje jak wraca wulkaniczny duch, Ten co dał szczęście i choć teraz to nie to samo, Przyjmuje pochodnie skonstruowaną, wiatry się palą.