Trzeba mi czlowieka
twardego jak cegła.
Trzeba mi człowieka
delikatnego jak puch.
Potrzeba mi mężczyzny,
co by stanął przede mną
i rozliczył mnie
ze wszystkich snów.
Obiąłby mnie mocno
stalowym ramieniem,
a ja odpłacę mu drżeniem mych ust.
Chciałabym się pożywić
jego szczerym uśmiechem,
chciałabym go nakarmić
moim własnym sercem.
Pośród winogron i jabłek
podam mu siebie na tacy
życząc smacznego dodam całusa.
Czy się znajdzie się chętny na ucztę
Z moich marzeń i rąk?
Poleję się sosem z nadziei
udekoruję natką czułości
i poczekam,
aż ktoś wybierze z karty dań głównych
pozycję z moim imieniem.