Drzwi od klatki otwarły się na oścież
Nogi wryte niczym korzenie dębu nie łudzą puścić
Życie okropnie dokucza
Kiedy chce - nie mogę, kiedy mogę nie chcę
Nie, chce powiedzieć stop
Lecz strach nie pozwala opuścić bezpiecznego miejsca
Boję się wzlatywać
Boje się upadku z wysoka
Moje życie ledwie trzyma się trywialnej kupy.
Nie mogę sobie pozwolić na upadek, a więc mając do wyboru spadanie długie i męczące z mocnym uderzeniem o rzeczywistość tego świata, wole nie upadać wcale, żyć bezpiecznie odgrodzony od ludzi i problemów.
Czy kiedykolwiek zdołam zrobić pierwszy krok?
Czy znajdzie się dłoń, która pociągnie mnie w dół a przed samą ziemią wzniesie ku górze?
Czy znajdzie się coś co wyleczy mnie ze strachu, strachu przed życiem?