Szedłem sobie przez las jesienny,
dobył mnie zapach piwienny.
Kasztany brzęczały jak monet worek,
wyszedł z tego niezły wzorek.
Żołędzie je wiewiórka,
koło mnie lata przepiórka.
Wzdychałem z samotności,
z niewyzyskanej miłości.
Miłość to słowo moje,
ale wyznać to dziewczynie się boje,
dobiegają mnie ostre skroje.
Ale będę miał miłość jeszcze tej zimy,
już nie stroje tej miny.
Pobiegnę do mej ukochanej,
zemdleje z miłości wyznanej.
Pobiegł.
A ona również go kochała,
ona również z samotności płakała.
Ślub wzięli zimą.
Każda śnieżynka tańczy mała,
lecz ona jest doskonała.
Autorka ma 9 lat a wiersz obublikował tato bez poprawek