"Bezmiastowy"
Ma je ten pan, ma je tamta niewiasta,
ma żul, makler, ma literatury znawca.
Moje życie co dzień goryczą zarasta,
bo ja nie mam swojego miasta.
Kartony, bilety, pożegnania i parapetówki.
A ja chcę mieć gdzie kupować ulubione parówki!
Swój dom, adres, park, cokolwiek,
ja, mam tylko ciężar swoich powiek.
Wciąż nowe uliczki, sklepy, urzędy i bzdety,
obce sąsiadki, języki, żarty i nawyki.
Dość!
Obojętne mi,
może być u Wikingów, u wuja Sama,
tam gdzie zielono, gdzie wielka tama,
u św. Patryka lub w grodzie Piasta.
No gdzie?
Ile mogę żyć bez swojego miasta?
Boże, czy Tobie się to kiedyś znuży?
Gdzie kres mojej podróży?
Ile mam jeszcze szukać, latać i płakać?
Moje życie zaczyna łzami przemakać!
Gdzie przyjaciele?
Czemu zmienia się ciągle tak wiele?
Czemu nie znają mnie w tym kościele?
Błagam! To przecież tak niewiele!
Chciałbym tak zwyczajnie, normalnie,
spokojnie i konwencjonalnie.
Wyjeżdżając,
móc jak ten pan, jak tamta niewiasta,
zostawić serce pod adresem mojego miasta.