brzęczy i chrzęści rozgrzana życiem machina
tonem plugastwa rozpędzonych bezimiennych
od brzasku do brzasku me miasto nie zasypia
turkocząc na kołach świat marzeń nie spełnionych
zmieniają krajobraz społeczną nową falą
robotnik - pijak - matka z dzieckiem - niznany gach
kanciaste figury to płoną to znów gasną
jak wieczne czuwanie zniczy na ich cmentarzach
gęsty zapach smogu osiada na powiekach
poranną kawą cucimy własny rozsądek
ja na monocyklu słów przyspieszam - uciekasz?
mała zębatka - dziecko - pisk opon... to koniec!