Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Miszu M

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Miszu M

  1. W oczach rwie się chór Serc walecznych, choć stłumionych I wzrusza widza każdą z ról Czasem wracając do tych minionych Przez pryzmat niepowetowanych kart Patrzą, przez siebie obserwowani Wendeta przeszłych i teraźniejszych mar Spychających się w przepaść ze wspólnej grani Zawieja szarpie każde z chwil W których tak szumnie uczestniczyli Aż najdawniejsze zmienią się w pył I sami zapomną, że kiedyś tu byli...
  2. Pertraktuj ze mną, ze mną, spójrz Jasne odbicie młodości ucieka To tylko odbicie, to chyba już Obróć się, tak wiele się zmienia Jeśli nie ze... więc z kim Znajdziesz to, czego szukasz? Patrząc w lustro, krzycz z całych sił Chcę Ciebie! Chcę siebie!... tutaj Lecz już inaczej, wciąż jesteś Ty Wzrok obrósł siwizną I gdzieś zniknęło chóralne My A ja? Już nie patrzę w przyszłość
  3. Zwątpienie zanurzone w przepaści Miłości, którą się odżywia Przepaść ów, tonie w naszej jaźni Co w naszych sercach istotę swą skrywa Bijące szybciej od naszego życia O wschodzie ubiera wymięte ciuchy A my? Tam i tu, tak bywa Stoimy obok radości, i obok skruchy Kończy się dzień, kuli się pewność Połówki dusz splatają się w całość Co noc idą pod knut, zwie się szaleństwo By w smutku, nostalgii, pożegnać się rano I krzywo patrzymy na rozdartych losy Na konsekwencje wiecznej dwoistości Ktoś wyszedł z tłumu i wrzasnął: dosyć! Bo umieramy, my, niewolnicy własnej wolności
  4. Czyli Twoim zdaniem to, co napisałem, nie mieści się w definicji terminu poezja? Nie stworzyłem możliwości jakiejś szerokiej interpretacji - to prawda, ale nie to było moim celem. Wiem już czego Ciebie nauczono, ja natomiast potrafię patrzeć trochę szerzej i niekoniecznie przez pryzmat sztywnej ramy jaką opatrzyłeś mój tekst, bo na to wygląda. [quote]Ocean w nas śpi I horyzont z nas drwi Płytka fala fałszywie się mieni A prawdziwy jest rejs Do nieznanych ci miejsc Kiedy płyniesz na przekór przestrzeni
  5. W takim razie pewnie wielu życzyłoby sobie by to, co napisałem, wierszem było :) Taki miałem dzień, taką miałem inspirację, taki nastrój - na taką formę. I choć wiem, że mmm.. odbiegłem od konwencji, to chciałem się podzielić tym, co stworzyłem. Pozdrawiam
  6. Powaga, powaga, powaga To paradoks niszczy Twój porządek świata Wstań gwałtownie, porwij siebie w końcu mdłe okowy zrzuć Znajdziesz w łyku ukojenie, nim na ów łyk zaczniesz pluć... I dobrze! I dobrze! I dobrze! Jeśli koniec swój nazwiesz kiedyś swym początkiem Przechyl kielich mętne oczy przetrzyj ze zdumienia i Znajdziesz tylko swoje troski, tam gdzie wcześniej był Twój łyk Już słaby, okaleczonym palcem zataczał kręgi po krawędzi Kieliszka na wpół wypełnionego wódką Krew leniwie ciekła po ściance, tworząc z cieczą czysty błękit Ale on tego nie dostrzegł, było mu niewypowiedzianie smutno Obłoki mogące przypominać wszystko, i nic Drażniły jego nozdrza, płuca i oczy Skraplająca się na ciele samotność, nie mogłaby ich zmyć Wrześniowej, trochę chłodnej, niekończącej się nocy W krzywym odbiciu szklanki, mimo krzywizny tak wyraźnym Widział cień dawnego siebie - swoją poszarpaną karykaturę Sam nie wiedział czy to naprawdę, czy to refleksja wyobraźni Ale przecież nie wyróżniał się w zbiorowym zawale sumień Pamięć była uciążliwa, czasem nie można się od niej uwolnić On nie mógł, zatracał się w jej toni Bywa tak, że przychodzi nam w siebie zwątpić Zwątpienie wyrażone w boleśnie pulsującej skroni Imperatyw wspomnień, reperkusje działań, piętno Zapętlone w czasie doznania mogły doprowadzić na skraj Spokoju a szaleństwa, mówił: chwyć za rękę i choć ze mną Ale to piąta strona świata, gdzie raj zamienił się w piekło Błąd za błędem, kolej rzeczy i los, od którego ciężko uciec Tego co go znieczuliło mimo pozorów nie kupisz Wyjąc jak zranione zwierze, serce w końcu przestało się trudzić Choć tliło się w nim uczucie, że może jeszcze kiedyś wróci jego bicie Dreszcze których nikt nie zauważył, bo każdy miał swoją historię Panowały nad nim, odbierały wątłą tożsamość Ale posiadał coś, o czym nie wiedział: swoistą zbroję Ostoję wyższej etyki, której nigdy nie miał prawa się wyzbyć Choć i aż - żałował, żar minionej nocy? Wystygł Rano przetarł w zdumieniu oczy Bo gdzieś przepadł kieliszek, dym i wszyscy Po ranach pozostały blizny, bólu upuściły już dosyć
  7. Powiem szczerze, że miałem coś na myśli konstruując tytuł. Ale kiedy teraz zestawiam go z tym, co napisałem... nie jestem sobie w stanie przypomnień o co mi chodziło :) Mój błąd, następnym razem przemyślę to lepiej i nie na siłę. Dziękuję za odpowiedzi, pozdrawiam
  8. Gdzie cierpienie - czas umierać Gdzie jest szczęście - tam i przepaść Między prawdą, kłamstwem, rafą Nienasyceń, wszyscy łaszą Się do zwycięstw, życia, karnawału! Nie do postu - to jest nałóg Wejdzie w jaźnie grot niebieski Milczą usta zatrwożone Myślą - przecież to początek klęski Kiedy to porażki koniec Wszyscy znają się na wylot Widzą serca, widzą dusze! Ale w oczach są tu tylko Rozpętane w gniewie burze Gdzie mam oddać swoją wiarę? Rozdać życie, wepchnąć w szalet Gdzie rozkosze - w naszych rękach Poniewiera je ich bezwład W tym szaleńczym pędzie piekła Co na ziemi ma swój padół Gdzieś nieśmiało dziecko zerka Zza gałęzi swego sadu... Na samotność przyszła pora Nie na spokój, matki ciepło Przyjdzie kiedyś nam umierać Byle tylko nie za prędko... Przyjdzie kiedyś nam umierać Byle tylko nie za prędko... Ujmij jej samotność Boże W swoje dłonie spracowane Nawet jeśli tylko Tobie Mogę dziś zaufać Panie Nie ma boga! Cichy szelest Zdaje się przemykać luźno Może nie ma - jest wesele! Jeśli będzie - wtedy trudno... Głosy zewsząd, już nie szepty Przytłoczona jest wrażliwość Jak to robią? - krzyk przez zęby W których robi się już wyłom Truje głupców słowo inne Niż te, które masz Ty w sobie Obojętność w końcu przyjdzie Jak przed deszczem wiatru powiew Nie zrozumie głębi człowiek Które całe życie brodził Podczas kiedy głębia - to szczyt Coś, co rzadko ludzi zdobi Mimo tego wszyscy święci Wstrętem rzyga kmiot do rzeki Potem widzi że... to prześwit W którym się zebrali niemi Lepią ściany, które ciągle Ulegają degradacji Czasem komuś chluśnie w mordę Salwa płytkich z ust owacji...
  9. Historia choć zatacza koło, płynie prosto wśród słowotwórstwa Alicja w krainie czarów, wyje - słowo, parzy - w usta Do lamusa, wszyscy w szereg! piec rozgrzany, skowyt ognia Bo rozumie swe zniszczenie, i sam krzyczy - tak nie można! Pielęgnować trzeba starych, co na twarzach mają bruzdy Których brzmienie jest wymowne, wara! odstąp - młody chłopcze od patrzenia wciąż na siebie, siebie - I Ty kiedyś będziesz 'dawnym' Każde słowo w sobie szczere, choć nie zawsze aktualne Przecież wpadniesz kiedyś w sidła mentalności bez tradycji Będziesz chciał być w swojej kopii, by obronić siebie, bliskich Winni zbrodni z przekonania, o bezużyteczności wszystkich Co przeżyli swoje lata i... już nie chcą być jak wszyscy Można bagatelizować, śmiać się, tłamsić i opluwać Przez ironie w sztucznym dystansie, wsadzić słowa pod but.. buta..? Ale pamięć, to jest mądrość, mądrość - życie pełną piersią Więc pamiętaj o starości, jeśli nie chcesz - jak cień - przemknąć
×
×
  • Dodaj nową pozycję...