@Zuzanna_Be
Tak właśnie przypuszczałam że nazwa własna (Wisła) wskazuje na związek z otaczająca rzeczywistością, ale jednoczesnie nie pasuje do całości, gdyż kreowany krajobraz jest jednak metaforyczny. Pozdrawiam
@Zuzanna_Be
Rzeczywiście - chyba to niepotrzebne powtórzenie. Moja refleksja jest taka, że czas stopniowo nas zmienia, choć wciąż czujemy się młodzi i niedoświadczeni. Zanurzenie w czasie dotyka przede wszystkim naszego ciała, ale również kształtuje charakter. Dziękuję za komentarz.
@Zuzanna_Be
Mgłę i spalone mosty odbieram metaforycznie, dlatego stan alarmowy kojarzę również metaforycznie, jako stan krytyczny zbolałej duszy. Co prawda palimy za sobą mosty, ale nie tak łatwo zmieniamy nawyki. Podoba mi się to ujęcie i czekam na efekt końcowy utworu.
Przepływa obok mnie
W wodzie po kostki brodzę
Omijam głębie
Czas płynie
W jego nurcie
Zanurzam
Swoje dłonie
Twarz
Na dnie
Jak otoczaki
Muskana delikatną pieszczotą fali
Coraz łagodniejsza jestem
I wiecznie młoda
W rwącej rzece czasu
Na zawsze
Wiersz piękny. Trochę ta interpunkcja ...A może tak:
firanka musnęła nogę kobiety
na ścianie zamajaczyły świetlne refleksy
przesunęła dłoń po atłsowym prześcieradle
poczuła delikatny dreszcz
z pokoju zniknęły ściany
drzewa uginały się pod ciężarem owoców
myśli kobiety zawisły nad obcą twarzą mężczyzny
pogładziła jego wysokie czoło i policzek
czekanie dłużyło się
a sen twardy
tej nocy
zaspa między nimi nie stopniała ani o milimetr
rano przy stole
on porozmawiał o polityce
ona przekroiła jabłko
Piękne
Jednak ostatnia zwrotka odstaje. Oto moja propozycja:
Nie ma wiatru, lecz mgła już opadła,
odwołałam więc stan alarmowy.
Teraz smutna do mnie dociera prawda,
że wciąż idę tym mostem spalonym.
Może zbyt wiele zmieniłam... tak to widzę:
kolos
z rodos
wstał
ubrał płaszcz
i poszedł
w psią mać
bo miał dość
bycia
bogiem
na posługach
bo miał dość
tej trwałości
fundamentu
życia
mas
Pod sklepieniem oczu waszych
Wśród filarów waszych trosk
Mój szczęśliwy bez-bolesny
i beztroskich marzeń ląd
Wśród ogrodów ten tajemny
Gdzie owoce waszych rąk
Obdarzały nas codziennie
Światłem życia pośród dróg
Tych nieznanych niezmierzonych
Odkrywanych pierwszy raz
Pod sklepieniem tym niebieskim
Tylko wiara ufność w was
Teraz świat zatoczył łuk
I filary i sklepienia
Niewidoczne nigdzie są
Pora już na barki swe
Nieboskłonu przejąć strop
Aby oni mogli znów
Wśród radości bosych stóp
W rozbieganiu i na nowo
Nieodkryty poznać ląd
Aby oczy sponad nich
Opatrzności niosły dar
I pomogły znowu im
Nieboskłonu dźwignąć garb