Wśród drewnianych zegarów
Wiszących na czterech ścianach
Rozrzuconych brudnych ciuchów do prania
Słyszanego ,,tik tak'' z zegara
W urojeniach umierania
Smaku wspomnień w sercu
Marzeniu o staniu na ślubnym kobiercu
Gdy już szans nie ma, dawno w myślach zaginęły
W urojeniach zabłądziły
Irracjonalności od rzeczywistości nie odróżniły
Wciąż dalej w obsesji błądziły
Z lustra twarz śmierci się wydostaje
Podchodzi do mnie patrzy w oczy i obok mnie staje
,,Tam jest lepiej nie ma irracjonalności'' cicho wyznaje
Jej zimna twarz z szarymi oczyma i kolorowa sukienka
Jej perfum lodowatych w powietrzu mgiełka
Jej dłoń alabastrowa
Jej piękne słowa,, tam nie ma irracjonalności''
Mówię-,,Ja pójdę z Tobą!''
Teraz gdy jestem w urojeniach, gdy nie jestem sobą
Chodż- woła
Słysząc te słowa
Wstaję i za nią idę.