Teraz gdzieś tam leży, z dziurą w sercu i w głowie,
teraz już nie zapłacze, teraz nic już nie powie.
Już jest tak jak chcieliście, nie ma śladu po płodzie,
wyjdź już teraz mamusiu, posiedź sobie w ogrodzie.
Dziecko było i nie ma, nie zatruje wam życia,
ślady po nim tak małe, niemal nie do odkrycia.
Tylko po co ten smutek, niedoszli rodzice?
Przecież świat jest tak piękny, tętnią życiem ulice.
Chyba kogoś tu nie ma, chyba kogoś brakuje,
już u innej kobiety małe ziarnko kiełkuje.
Tylko jeden cień wciska się w krąg towarzyski.
Dlaczego nie mógł żywy wyjść na świat z kołyski?
I choć milczał to pragnął doczekać oddechu,
lecz rodzice woleli dopuścić się grzechu.
Tak zasnął bez bajki, bez słowa miłości,
pozbawiony okrutnie marzeń o wolności.