Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Aleksander Mały

Użytkownicy
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Aleksander Mały

  1. Przez całą noc za oknem tańczyły błyskawice. Tuż nad naszym dachem elektryczne kwiaty. Aż oboje w snach ujrzeliśmy jasny kraj. Lustrzane pola, lustrzane ulice. Nasz i nie nasz świat. (Czyżby istniały wymiary?) Nie zasypiaj pod piorunami. Tam ujrzysz pustki skraj, a za nim odbicie.
  2. wiosna kropelki przyszłości na moich oczach spadają w powietrze oto bajorko z przeczucia przestrzeni kręgi pulsujące mgnienia w przejrzystości i wszystko jasne i już wszystko wiem przez miesiąc lub więcej będę przebywać w tym miejscu
  3. ok, dzięki:)
  4. No tak, powinienem raczej zignorować Pański komentarz. No cóż, nie podchodzi Panu moje pisanie i ma Pan do tego święte prawo.
  5. zmartwił mnie pański komentarz, ale na szczęście sprawdziłem Pana pisanie. Dwa ostatnie utwory: ...Niedoceniani Łowcy Dróg ...Oczywiste Miejsce Na Pudle to klasyczna grafomania, którą najcześciej tworzą osoby chore psychicznie Ufff
  6. Ale jakże??? A ja zdążyłem już napisać całą drugą wersję... Niebo z wczesnego dzieciństwa, które pamiętam najbardziej O piątej nad ranem w sierpniu, niebo wchodzi w jagodową czułość z czasów, kiedy Żwirek i Muchomorek leżąc na dachu parowali w gwiazdy. Przez chwilę rozciąga się świetlisto-niebieska plastelina tamtych dobranocek. Niemal wszystko miało miękkość chmur. Każdego dnia bociany lądowały w ciepłych krajach. Słońce wołało na alarm, kiedy znikaliśmy w zbożu. Starzy ludzie podchodzili, i płakali - ponieważ zobaczyli dusze jasne, niepochowane do końca w życiach. Kiedy patrzył w górę rano myślał o drabinach wchodzących w obłoki. Tam, po drugiej stronie musi być dobry Bóg w koronie. A potem przyszedł wrzesień i chmury zakwitły i z klas wypłynęły żaglowce. Jednak wcześniej, wcześniej - było w nas niebo. Przecież są, istnieją dowody. Pierwszy to rany z podwórka - przecież zamiast krwi płynęła w nich tęcza. Drugi, to łzy, które nie pochodziły z ziemi. Dziś, po tylu latach, w ciepłą nic sierpnia, przed świtem, to samo niebo rozjaśniało nad zmęczonym życiem.
  7. Chyba mam ostateczną wersję: Jestem pewien, że było w nas jakieś niebo O piątej nad ranem w sierpniu, niebo wchodzi w jagodową czułość z czasów, kiedy Żwirek i Muchomorek leżąc na dachu parowali w gwiazdy. Przez chwilę rozciąga się świetlisto-niebieska plastelina tamtych dobranocek. Wszystko miało miękkość chmur. Każdego dnia bociany lądowały w ciepłych krajach. Słońce wołało na alarm, kiedy znikaliśmy w zbożu. Starzy ludzie podchodzili, i płakali – ponieważ zobaczyli dusze jasne, niepochowane do końca w życiach. Kiedy patrzył w niebo rano myślał o drabinach wchodzących w obłoki. Tam, po drugiej stronie musi być dobry Bóg w koronie. A potem przyszedł wrzesień i niebo kwitło. Z klas wypłynęły żaglowce.
  8. Dziękuję wam za uwagi. Zastanawiam się nad dodaniem kolejnej strofki. Czy nie lepiej byłoby z takim zakończeniem? Dziś, po tylu latach, w ciepłą nic sierpnia, przed świtem, to samo niebo rozjaśniało nagle nad zmęczonym życiem.
  9. O piątej nad ranem w sierpniu, niebo wchodzi w jagodową czułość z czasów, kiedy Żwirek i Muchomorek leżąc na dachu parowali w gwiazdy. Przez chwilę rozciąga się świetlisto-niebieska plastelina tamtych wieczorów. Niemal wszystko miało miękkość chmur. Każdego dnia bociany lądowały w ciepłych krajach. Słońce wołało na alarm, kiedy znikaliśmy w zbożu. Starzy ludzie podchodzili, i płakali - ponieważ zobaczyli dusze jasne, niepochowane do końca w życiach. Jestem pewien, że było w nas jakieś niebo.
  10. Więc kiedy przy biesiadnym stole zobaczysz, że twarz się oddala, zapamiętaj uśmiech - w ten sposób twarz zostanie i będzie przybywać przed katastrofami. Witam serdecznie, Chodzi o ogólne "zatrzymanie duszy", jakże mielibyśmy to zrobić, jeżeli nie poprzez miłość - pamiętając uśmiech. Miałem wątpliwości co do słowa "katastrofami", jak widać słowo to za bardzo oddala czytelnika od pierwotnego przekazu. (A przecież chodzi o pojawianie się ukochanej osoby przed naszymi przykrymi dniami, przed naszymi życiowymi katastrofami. Kiedy ma zdarzyć się coś naprawdę złego w naszym życiu... Albo coś bardzo ważnego, przecież nie zawsze chodzi o katastrofy życiowe). Oczywiście jest to tylko indywidualizm. Nie wstydzę się tego i nie obawiam. Indywidualizm uważam za siłę w poezji. Określenie /katastrofami/ znakomicie pasuję mi do rymu wewnętrznego. Chociaż w tym przypadku może lepiej byłoby zastosować inne określenie, może: ...i będzie ostrzegać przed przeklętymi dniami. Chociaż "przeklęte dni" w tej konstrukcji zupełnie psują rytmikę i chyba się ie nadają...? pozdrawiam
  11. Po niektórych pogrzebach jest taki czas, kiedy pojawia się we śnie twarz zmartwiona. Jeżeli dobrze usłyszysz jej słowa, będziesz je pamiętać do końca życia. Możesz na przykład usłyszeć o piekle, że jest straszne i że powinieneś dni swoje odmienić (bo jeśli masz jakieś wyrzuty sumienia - usłyszysz o piekle). A gdy przyjdzie do ciebie twarz zmęczona, poczujesz, że przeszła przez łuny czasu - a wszystko po to, żeby cię za swoją śmierć przeprosić. I wtedy zapłaczesz. Możesz też zobaczyć postać o kulach lub na wózku inwalidzkim, być może to znak, że z trudem próbuje pozostać - ponieważ chce czuwać. Więc kiedy przy biesiadnym stole zobaczysz, że twarz się oddala, zapamiętaj uśmiech - w ten sposób twarz zostanie i będzie przybywać przed katastrofami.
  12. Popracuję nad tym wierszem. Dzięki.
  13. A więc istnieje pośmiertna pamięć: żal z rzeczy utraconych, nerw z płaczu ukochanych. A więc jest smutek spraw niezałatwionych. Pośmiertny niepokój. Od wieków, od wieków tak samo krąży po ziemi w czasie dozwolonym. Być może znika wtedy, kiedy ty odwracasz głowę w stronę trudnych dni, kiedy nadchodzi fala spraw i znowu klniesz na ludzi, rzeczy, pogodę. Jedno jest pewne - czasem, po pogrzebie pojawia się we śnie twarz zmartwiona. Jeżeli dobrze zrozumiesz jej słowa, będziesz je pamiętać do końca życia.
  14. JEST! JEST! mam pointę:) (chociaż można by powiedzieć, że mam drugi wiersz) Error Drzewa powiadały, że gdy umarł Jan jego dusza przez dzień cały rozpamiętywała Saharę: ludzi w chustach (Arabów może Egipcjan), pustynną wioskę, osła, chatę z gliny, talary z cezarem i Sarę. A przecież leży tu, na warszawskim cmentarzu. Wczoraj pochowany. Czyżby to jakiś wirus w boskim tunelu? Tego niestety nie odkryjemy, bo gdy ocknęła się dusza Jana, wróble już przejście naszykowały. * Ale na pewno istnieje pośmiertna pamięć: żal z rzeczy utraconych, nerw z płaczu ukochanych. Na pewno jest smutek spraw niezałatwionych. Pośmiertny niepokój. Od wieków, od wieków tak samo krąży po ziemi w czasie dozwolonym. Być może odchodzi w momencie, kiedy ty odwracasz głowę w stronę trudnych dni, kiedy twoje sprawy życia wygładzają plażę, po której przed chwilą szedł. _________ Może lepiej? Pozdrawiam
  15. Zdecydowanie brakuje stosownej pointy. Nad trzecią strofą trzeba będzie pomyśleć dłużej. szkoda tego wiersza. Dzięki Marek:)
  16. Bardzo wam dziękuję. W sumie na początku ten wiersz wyglądał tak: Error Drzewa powiadały, że gdy umarł Jan jego dusza przez dzień cały rozpamiętywała Saharę: ludzi w chustach (Arabów może Egipcjan), pustynną wioskę, osła, chatę z gliny, talary z cezarem i Sarę. A przecież leży tu, na warszawskim cmentarzu. Wczoraj pochowany. Obawiałem się jednak tej skąpej poetyki. W poprzednim moim wierszu została ona skrytykowana. Dlatego teraz starałem się podkoloryzować. Wiedzę, że z marnym efektem. Ciesz mnie fakt, iż kontekst zainteresował. Serdecznie pozdrawiam K.M.
  17. Drzewa powiadały, że gdy umarł Jan jego dusza przez dzień cały rozpamiętywała Saharę: ludzi w chustach (Arabów może Egipcjan), pustynną wioskę, osła, chatę z gliny, talary z cezarem i Sarę. A przecież leży tu, na warszawskim cmentarzu. Wczoraj pochowany. Czyżby to jakiś wirus w boskim tunelu - szeptały jesiony. Wśród licznych gałęzi kołysanie wron. Prąd ruszył z Jowisza i powrócił tutaj. Ktoś znicze zapalił, chyba płakał, usiadł. I ocknęła się dusza Jana. Jednak wróble już przejście naszykowały.
  18. no właśnie ja też mam takie odczucie nie wiem jak mam to w tej chwili zapisać, z czasem na pewno znajdę odpowiednią formę byłem ciekaw reakcji odbiorcy, potwierdziło się z moimi przypuszczeniami dziękuję:)
  19. Czasem śmierć przechodzi obok. Poprzez ludzi, zwierzęta. Czasem śmierć zadowala się starym psem, na przykład 17-letnim Brunem, który zdechł pod łóżkiem umierającej. Oto pies, który milczał od lat - zaszczekał i zdechł. Czasem śmierć zadowala się innym człowiekiem, na przykład dziadkiem Konstantym, który umarł 17. kwietnia 2011 roku. Jego wnuk, Kacper, urodził się 17. września 2011 roku. Kiedy mały przyszedł na świat, tylko przez chwilę nie oddychał.
  20. całkiem niezły wiersz dwie pierwsze świetne ostatnia troche mniej pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...