pobudka rano kurantem o czwartej
za kawą papieros i szybkie sranie
tramwajem podróże wśród ludzkich zmartwień
gdy oczy rozdyma krew niewyspana
na godzin dwanaście do telefonu
bo skoro jest popyt to jest usługa
jak gwałt zbiorowy z użyciem kondomów
podnoszę słuchawkę jedną za drugą
dni umierają godziną szesnastą
a słońce to koncept astronomiczny
śnię w obcym języku gdy mogę zasnąć
o świecie w kontekście mniej prozaicznym
pięć lat kształcony wewnętrzny bibliofil
umiera na półce złudnej nadziei
w czasach bezkresu mózgowej atrofii
strój mnie wyróżnia w krainie meneli
tak miało być pięknie miłość i studia
kariera nadzieja w świecie idei
tyle że Polska to kochanka brudna
przytula tylko najgorszych skurwieli