Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ako

Użytkownicy
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ako

  1. Na ziemie zestąpił anioł, prawda ? Jak na ironie nikt tego nie zauwazyl I nikt nie widział jej wlosow Mój Boże jak kwiaty jesienią I nikt nie widzial jej oczu Jak błękit a pod nim ciemność Byliśmy zbyt zajęci blachostkami Tym cośmy zapomieli i o czym nie warto pamiętać A nad ranem jak Wenus z kąpieli Z nieba spadła panienka
  2. Ach, jak tu nie tęsknić do czasów Cyncynata Gdy ubogi człowiek, posunięty w latach Reką kreślący zarys widnokregu, Batem poganiając woły do biegu Wracal do domostwa swego laurem wieńczony I jarzma nie odpinając, rzecze do źony "Bywaj mi miła, Rzym mi ratować trzeba" I poskromiwszy Ekwów dzikich zastępy powrócił Założyłwszy jarzmo, lemiech w bruzdę zarzucił Ruszył powoli eskwilinskim polem Bo od gwaru miasta, wolał cichą rolę I minął rok znowy lud się burzy Znów potrzebny Cyncynat, niech woly porzuci Niech ruszy na Rzym! gorączkę ocuci "Niech się z plebejuszem wnet patrycjusz zbrata" Tak rzekł na rynku I zabili Cyncynata I niech nim nie gardzi ten co wiersze te czyta Bo piekną jest rzeczą miłość do Rzeczypospolitej
  3. Piękno kruków z Tower sławić dzisiaj chcę, Bo najszlachetniejszą piły one krew Wojowników, królów, hrabiów, rycerzy Piękno widzę w nich, choć nikt mi nie wierzy Niczym zwiastun nieszczęścia kruk o lotkach białych Spadł na ziemię, gdy nie tak szlachetne głowy upadały Wpierw wspomnę Annę, kobietę zapalczywą Która wniosła na tron namiętność i chciwość Głowa odleciała czernią loków okolona Niczym kruk uchodzący w śmierci ramiona Kołujący na tle nieba z czarnymi oczami By opaść na ziemię z rozpostartymi ramionami Smutny jest los tych dziewięciu dni Gdy spadła głowa niczym krucze łzy Bo taki jest już los moja droga Jane Piękno kruków z Tower sławić dzisiaj chcę Bo najszlachetniejszą piły one krew I pięknych ciał rozkładu czuły one zew A niebo wciąż szare nad Londynem I mgła wdziera się w mury zamkowe Dwaj chłopcy, z których jeden jest królem W imię praw wuja oddali głowy Lecz nagle niebo spowija się kirem I krzyczą straże: Zdrada!, Zdrada! Gdy książę Warwick ku pieńkowi głowę chyli A kat pochyla się by cios zadać Słodkie są Francji lubej uroki Lecz Szkocję ci wybrać przyszło królowo A potem w Tower schylać się nisko By raz ostatni nie podnieść głowy Pięknej Katarzynie umrzeć przyszło wcześnie Ledwie w osiemnastej życia wiośnie, Gdy rozkwitały kwiaty na londyńskich błoniach Król Henryk głowę jej, trzymając w dłoniach Szeptał: Słodka Katarzyno milo mi żyć z tobą, Było, nie milej gdyby umrzeć się zdarzyło Piękno kruków z Tower sławić dzisiaj chcę, Bo najszlachetniejszą piły one krew Wojowników, królów, hrabiów, rycerzy Piękno widzę w nich, choć nikt mi nie wierzy
  4. (do muzyki z Wariatki szalonej) Freddy M. i Marilyn zawzięta Greta i Grace Kelly w garsonce z gronostaja Almodóvar i wszystko o jego matce Stare wino już tak nie upaja Tarantino i Hefner zblazowany I ciąg twarzy podbitych plastikiem Krzykniesz: Gaga w sukni z krowy Życie, życie "Ale szum, ale tłum Czarna noc, biały rum" A mi nikt nie poleje Noc z Hendrixem i gitarą Panna Joplin znów na szaro Grają a ja nie chcę tańczyć Garson lej pan wódkę! Życie samo w sobie krótkie Tylko seks i papierosy Jedna idzie bezwstydnica Czarny włos, jasne lica Wszystkie chcą tak jak ona A ja w ciszy pochylony Czułe usta mej Madonny (rzecz jasna Rafaelowskiej z wargą wysuniętą w pogardzie dla tego korowodu) i zasypiam na jego torsie Ja zamknięty, pośród nich ogień, woda złoty pył Złote stosy pomarańczy Przyjechała wielka pani w futrze podbitym sobolami A ja wciąż nie chcę tańczyć Mówią z prawa, krzyczą z lewa dzikie tango, kot na drzewie siedzi w kącie panna Ewa Bez Adama Pani Krysiu nie teraz niech choć raz coś zaśpiewam Wiem że Pani na zakręcie Miała Pani już czas teraz młodym, teraz nam Jak Minnelli w Kabarecie Ameryka znów w kryzysie Co tam Panie w polityce ? Miałeś sznur, nie masz rogu Wcześniej Iran, Libia teraz nigdzie nie ma już spokoju Ja chce ciszy głos wołającego na pustyni Mocniejszy od mego Znowu ogień na wschodzie burza od Ostii Messalino zdradziłaś, przyjmij ze spokojem Śmierć Płacze pani Telimena O czym mówić jeszcze można? Słowo stało się milczeniem Wyjdźmy na zewnątrz Noc taka mroźna Otul mnie sobą Otul oddechem
  5. Des yeux qui font baisser les miens, Un rire qui se perd sur sa bouche, Voila le portrait sans retouche De l'homme auquel j'appartiens Gdybyś tylko zechciał być moim Ale tak nie będzie, ja wiem Dałabym ci kosze astrów Bo warto czekać do jesieni Gdybyś tylko zechciał być moim Nie chce się oszukiwać nadaremno Związałabym cię czym mocniejszym od miłości byś był ze mną Gdybyś tylko zechciał być moim Całowałabym twe zmarszczki w uniesieniu Tak blisko i tak daleko Gdybyś tylko zechciał być moim ...
  6. Zostawił klucze i psa nie dał mi czasu na żal A ja czekałam dni, tygodnie, lata Teraz będę wolna, ja wiem To nie była miłość, lecz sen Ja nie widziałam za nim świata Zakazał mi śmiechu i łez Kazał Iść, nie biec i nie chciał zrozumieć Szopena Nie żałuję już niczego A najmniej miłości .... Non! Rien de rien ... Non ! Je ne regrette rien Ni le bien qu'on m'a fait Ni le mal tout ça m'est bien égal !
  7. Nie oglądaj się w stronę Sodomy Wielu zginęło patrząc na upadek Młodzi chłopcy o anielskich twarzach I sercach wykutych w ciemności Nie oglądaj się w stronę Sodomy Mój bracie nie czyń tego Nie podnoś reki Nie czyń bezwstydu Nie oglądaj się w stronę Sodomy Tam rozkosz i przesyt Tam grzech i ciemności Tam żona Lota w słonych kajdanach Nie oglądaj się w stronę Sodomy Ale napomień mych nie zrozumiesz Odwrócisz twarz i pójdziesz Bo ciekawość jest największym przekleństwem ludzkiego rodu Nie oglądaj się w stronę Sodomy Nie patrz na tych którzy uwierzyli Na Tomasza, Jana i Piotra Na twych ojców synów i Braci Na twe córki matki kochanki Jesteś sam Ludzie umierają w samotności Nie szukaj ogrodów Babilonu Nie szukaj Aniołów i Demonów Ksiądz zakazał i basta Ksiądz który zapomniał o zakazie Aniele mój Błogosławieni którzy nie widzieli a uwierzyli Błogosławieni którzy umierają albowiem oni nigdy nie umrą Błogosławieni
  8. Straciłam zbyt wiele czułości bym mogła pozostać kobietą Miłość się wypaliła I ja wypaliłam się nieco On poszedł i już nie wróci A ja nie chciałabym czekać Bo można pokochać marzenie Lecz trudniej pokochać Człowieka Miał włosy w odcieniu ciemności która się równa cierpieniu Bo czasem lepiej już odejść niż czekać podobna kamieniom
  9. Kwestią formalną:P Zanim wrzucisz wiersz sprawdź czy interpunkcja, ortografia i pisownia są bezbłędne... "Byli...ale poezostali" Niepotrzebne e:P Jeśli masz z tym kłopot w Wordzie istnieje zakładka w pasku Narzędzia pt "Pisownia i gramatyka" Co do wersyfikacji i rozmieszczenia rymów sie nie wypowiem ale jeden rym przebijający się w całym wierszu przynajmiej na mnie robi niemiłe wrażenie. Ogólnie łącznie z błędem daję 3+
  10. Pod cyprysem żałobnym mnie złóżcie, Pośród światła, igliwia, zieleni Bo człowiekiem jestem i muszę, do matki wrócić, Do ziemi Wzloty miłości odeszły, zimnym jesieni podmuchem przegnane, W chłodnej ziemi ciało me złóżcie, Pod cyprysem żałobnym, nad Izarą Niechaj milczą wieszczby prastare I Niech nikt głosu nie podnosi Ja śpię, nie umarłem To nie lzy, to tylko rosa
  11. O Muzo piękna, pani myśli mojej Ty, co z Parnasu zsyłasz natchnienia potoki Bądź mi życzliwą w swej łaskawości I oddaj w posługę zastępy swoje Łatwo wszak pisać w kwiecie młodości Gdy lok jeszcze ciemny nad jasnym czołem Lecz przyszła starość i zgrzybiałe dłonie Nie mają pióra ni ręki lekkości Nie mi składać tercyny, eposy, dialogi To rzecz młodzieńca, nie moja o Pani Zwłaszcza, że pióro podniówszy by skreślić Wnet zapominam pisma kręte drogi Nie męcz mnie, więc Muzo łaskawa I bacz na mnie zatroskanym okiem Bo jestem poetą i za nic mi sława Nie prześcignę Homera gęsim lotem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...