Dawid_Mirowski
-
Postów
15 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Dawid_Mirowski
-
-
zazdroszczę pogody w niepogodzie.
0 -
nie zadałem.
słaby wiersz.
Pozdrawiam.0 -
odebrało mi mowę bo mnie nie wziąłeś
plączą się języki jak te kolorowe lampki
o których mówiłeś że mi dasz, że będzie ciepło
uciekam się już tylko do uśmiechów
po których zostają mi nocne grymasy do rana
zalepię te dziury, twarzy ci nie dam
nic ci nie dam, ale i tak nakryjemy się kocem
będę udawał rzeźbę greckiego bóstwa albo jezusa
bo cierpię za te miejsca w których nigdy się nie spotkamy0 -
wieczory nie odznaczają się żadną granicą
jest chyba trzecia albo szósta noc czy dzień
nie robię ci nic więc na mnie nie patrz
nie zrobię ci już nic więc na mnie spójrz
stukam tylko namiętnie w klawiaturę piszę kogoś bliskiego
wiem - wyobrażam sobie za dużo, ciebie na suficie, na ramieniu
robię sobie i tobie herbaty, wypijam chciwie i tłukę filiżanki
na sobie za ciebie
wciera się we mnie szkło
czerwienisz się ze wstydu
za mnie0 -
@Stary_Kredens
wielki chaos... ;)
dzięki! pozdr0 -
piękny byłeś jeszcze przed wschodem słońca
w dni takie jak ten uciekaj gdzieś
dadzą ci więcej wrażeń nocy i sensu
którego u mnie brak z powodu romantycznej gorączki
pytasz - ale co to jest za życie
można się wygodnie ułożyć ale do snu
snów masz miliony i jeszcze tyle na twojej głowie
że ja się już nawet drapię
po szyi mi nie skacz na plecy mi nie patrz w oczy
mówię - trzeba zrobić rachunki
otworzyć okna zamknąć drzwi
apollem nie byłeś nie mogłeś choćby aresem
ale ja morza nie lubię nad górami bym latał
ptakiem nie jestem kiedyś byłem różą0 -
@Sylwester_Lasota
Dziękuję za pochlebne słowa :)
pozdrawiam :)0 -
proszę nie pytaj, tak było dobrze jak zawsze
ale wiesz, że oprócz tej twojej mam też
serce, którego nigdy nawet nie dotkniesz
a wiem dobrze, lubisz mnie dotykać, najgłębiej
jesteś jak kaflowy piec, parzę się
pocisz mnie do ostatniej kropli, jeszcze chcę
albo wcale nie chcę, dojdziemy innym razem
na szerokie horyzonty nie tej sypialni
nie tego mieszkania, wyobraź sobie, że płynę po szerokich wodach
nie, nie pojeżdzę, odpływam, zrozum
rozbiera mnie tylko teraz smutek
bo skończyłeś tym razem za wcześnie.0 -
to takie niebywałe
blichtr, światła gwiazd, twój gwizd
szybki krok, zdążymy, zobaczymy te wszystkie niebywałe prowakacje
wcale nie jest mi zimno, kochanie, nie powinniśmy chyba obnarzać się sobą ze sobą. to nie ten kraj, nie ten obyczaj.
zrobię ci zdjęcie, zobacz jaki jestem przy tobie szczęśliwy. uśmiechnij się, ale szczerze.
szczerze to chce mi się rzygać, za dużo alkoholu.
za dużo tego dobrego. dobrze się ustaw, nadstaw.
nie odtworzę nigdy tych zdjęć z pamięci, bo nie mam siebie na przekór twojego życzenia o kolejnym spotkaniu za rok, z okazji mojej choroby.
mamy po dwadzieścia parę lat i po kilka snów o sobie.
nie chcę cię budzić krzykiem, że mi się znów nie śniłeś0 -
masz takie oczy czerwone
jak cegły w murze
grochem o ścianę w ciebie
cement wsmarować
żebyś zastygł choć w tym kolorze
żebyś z zieloności po czerwoność
w nijakość się nie zmalował
chodź
zasklepię cię z tym widokiem
zdjęcie czarno-białe jesteś czarno-czarny
barwniejszy tylko mój uśmiech
gdy piszę na ścianie
słowa wybrakowane kolorem twoim
jednak sensu brak
jednak zgniłeś przed tymi słowami.0 -
Na wstępie - dziekuję za komenatrze i liczne (chyba) odwiedziny!
Tak, tak, to nie debiut w wierszowaniu. Musi być "jeszcze" i już :)
tyka tykaniem - widzę, że obok, czułem że muszą się zetknąć.
o te potknięcia też sie potykam, rzeczywiście, brzmi tknąco niezachęcająco, ale, no cóż!
ostatni komentarz pana Sylwestra uderza w 9, a to już blisko do 10, albo i nie?
może lepiej zostać gołosłownym.
:)0 -
gesty topniały w półuśmiechu,
żałosnym oczekiwaniu.
tej pory roku nie da się odczarować.
zawsze separujemy się wcześniej, zawsze
zamarzam jak posąg z wyrazem wątpliwego triumfu.
ulewam się już do połowy piersi,
odkryta twarz zauważa słońce,
jeszcze nie grożę palcem,
pachnie popsutym mięsem.
co zrobić z czasem, zegar tyka,
tykaniem mnie nie zadowolisz.
ja chciałbym wrzątku w sercu,
płukania żołądka, popłuczyny dotknięć,
po których od końca marca mam wysypkę,
tam gdzie nie dochodzi słońce,
gdzie nie dochodzę.0 -
Jest syndrom przebudzenia, ale nie przebudza.
A król śniegu panuje całorocznie,
cykliczność to tylko królowa
- została po niej mokra plama -
Ale jest w końcu przebudzenie,
w środku lata, w upale,
obok króla, którego nie topi nic.
Serce - powiada - zostawiłem na zawsze,
w wysoko niedostępnej chłodozamrażarce.0 -
zabierz ręcę, lepiej będzie nie czuć na jakiś czas.
zręczniej byłoby jedynie opuszkiem poszukać wypustki na głowie,
bo dostało się po, a samo goi się za wolno.
całym mnie nie bierz, zabierz lepiej siebie, weź urlop.
to taki cudny kraj, masz wiele dróg do przejścia, jeszcze.
majowy chłód kłuje bardziej niż tamten listopad, naprawdę?
słońce sili się na dobry dzień,a ty jeszcze nie odjeżdżasz.
nie zostanę tu przecież sam, zawsze mogę wyjść nad ludzi.
teraz jedź, bo powietrze zgęstniało, nie mam już płuc do ciebie.
naprawdę.0
Niechciany włóczęga
w Wiersze gotowe
Opublikowano
No błagam.