Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Miłosz G.

Użytkownicy
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Miłosz G.

  1. Możliwe, że młode czarne dziury fruną przez czasoprzestrzeń, uwodzone grawitacją żywych gwiazd. Być może zachowują się wtedy jak szpilki, zakochane w magnesie na sznurku - owładnięte tajemniczym przyciąganiem. Zapewne są bezwzględne i łakome jak chłopcy - ponad wszystko pragnący zespolenia z upatrzoną i wymarzoną "gwiazdką". Zdolni nawet do zbrodni z zazdrości. Jeśli tak jest, jeśli nasze Słońce da się kochać (a kiedyś, gdy było trochę młodsze, na pewno się dało), to wiem dlaczego i w czyim brzuchu zniknęli Majowie.
  2. Nabrzmiewa embrion w słodkim, ciepłym łonie. Długie ramię go dźwiga, swą sękatą miłością. Samotna matka i jej zielone brzemię, pulchne i ciężkie. Dorodne jak planeta! Dojrzewa cud w promieniach, kołysany wiatrem. Słodki jak nektar rajskiego kwiatu. Matka płacze żywicą. Opuszcza ramiona... Lato jej nie wspiera. Ciąży urąga żarem. Zgodziła się na zabieg, felczerka pogoda! Burzowa aborcja, zdjęła całe brzemię... Zabił matkę piorun, rozłupał jej serce. Szybszy był od możliwych wyrzutów sumienia.
  3. [right]Omnis arbor, quae non facit fructum bonum, excidetur et in ignem mittetur. Mt 3,10[/right] Pustelnik. Jedność czuje w każdym sęku i drzazdze, nie dla niego las. Zbyt twardy ma kręgosłup! Pcha się z koroną do nieba, niebo też go nie chce. Grozi palcem i burzą- tam już ktoś ma koronę... Supłem korzeni przywiązany, a marzył by być entem... Czas mija i się zamyka w coraz szerszych słojach. Kora się marszczy i strzelają gałęzie.
  4. prawie 3 letni tekst :) pozdrawiam!
  5. Odważna! Rzuca kwantami śmiałego spojrzenia. Jak mokra gwiazda, wierci blady firmament. Korpuskularno falową naturą podszyta. Najwyższa instancja w moim pokoju! Znad poziomu głów- z sędziego pretensją, skrzy się woltami. Swym ostrym bielmem rozcina czarne sukno, wydaje mrokowi wyrok-lumenowa egzekucja. Bez możliwości zawieszenia. Najpiękniejsza z córek Edisona.
  6. Nie znika jak zwykle. Z magicznych mocy została tylko wola, teraz ledwie ją wlecze na przednich łapach. Ponoć przynoszą pecha- -te co mają zły kolor sierści. Ten ma do tego przenikliwe oczy, jak lampy roentgena...Źle jest pasować do jakiegoś schematu, nawet zwierzęciu. Komuś przesądnemu przebiegł drogę, teraz płaci za to jednym z dziewięciu żywotów. Wygląda na to, że ostatnim. Wiotczeje. Krzyczy jak niemowle.
  7. Boję się oddychać, od wczoraj powietrze ma posmak aluminiowej łyżki z internatu. Przecież te łyżki znały wszystkie zupy, wszystkie usta i języki świata i robiły się od nich zajady. Mimo częstego mycia smakowały jak prąd z dużej płaskiej baterii. Takie właśnie od wczoraj jest powietrze a ja w nim - na przekór. Na bezdechu. Wokół liście starzeją się szybciej niż komputery i zaklęcia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...