Zachód, spokój, cisza
Leżymy obok siebie
Słońce świeci karmazynem
Ja miłością do ciebie
Tyś ten jedyny, tyś mym wybrankiem
Chcę spać przy tobie i budzić się rankiem
Chcę swoje dziecko nazwać twym imieniem
Bym częściej słyszała to umiłowane brzmienie
Czy i ty mnie miłujesz? -Tak- słyszę w odpowiedzi
Więc skąd wrażenie, że to ku uciesze gawiedzi?
Myślę- zła mara, odpędzam demona
Niech w czeluści zapomnienia mojej głowy skona
Mówię zatem dalej, ty nic nie mówisz
Nie widzę, że czekasz, aż mi się znudzi
Te rzeki i góry, które zobaczyć mamy
Stoją tu, wyobraźni otwieram bramy
Otwieram swe serce, otwieram swą duszę
Tego właśnie chcę a co chcę to muszę.
Lecz ty patrzysz na mnie i nie widzisz mnie całkiem
Mogłabym być inną, głupim barankiem.
Przemawiasz: -Kochana, zetnij swe włosy
Ona takie miała. -Prędzej wraz z głową, za pomocą kosy
Raz jak paw przed tobą stoję. Wreszcie słyszę! -Pięknie wyglądasz
Na co dzień milczysz. Innej pożądasz.
I leżymy tak dalej, płowieją ubrania
Daję z siebie wszystko, tyś zwyczajny do brania.
Rozsądek mówi -Dość!- Uczucie -To ten jedyny-
Rozsądek -Ukróć to!- -Odwagi nie mam ni krztyny-
-Wszystko w twoich rękach, tyś panią swego losu-
Tak to Rozsądek prowadzi Uczucie w stronę stosu
By tam spłonąć, spalić swe płonne nadzieje
Marzenia o ślubie, na szczęśliwe dzieje
Koniec to, czas wszystko spopielić
Nie z tym jedynym będę życie dzielić
Inny się pojawi, inną przyjdzie drogą
Gdzie Uczucie z Rozsądkiem zgodnie iść mogą
Za późno żeś spostrzegł, że ta walka nie wygrana.
Zostałeś sam. Zostałam sama.