patrz, w konfesjonale chłodnej nocy łąka spowiada się ze swoich kwiatów
daj jej rozgrzeszenie bieli księżycowa
wybacz ubarwianie, wszystkie kłamstwa klęczy w pochylonych z mrozu łodygach
w brązowych palcach przesuwa ziarenka
za sto zdrowasiek znowu będzie sobą
ta mitomanka kamiennego świata
w ciągłym afekcie barw; rozdzierana jest swobodnie między czarną ciszą nocy, białą ciszą śmierci
a swoją mową ciała powabnie
podszywa się pod to, co jest w tobie najlżejsze
rozkochuje powoli, aż uwierzysz nagle to wszystko znika
wpadłeś w sidła toksycznej pułapki
w brązowy dół wielkości ciebie
by poznać prawdę: wilgoć, chłód, robaki
Trudno przebrnąć przez treść w podanej formie. Dla mnie przystępniej z zasugerowanymi zmianami, trochę też interpunkcyjnie poczyściłam, ale to tylko propozycja (proszę wybaczyć śmiałą ingerencję).
Coś przyciąga, pomimo, że ciężki w odbiorze - choć może tylko dla mnie.
pozdrawiam,
A.