To be or not to be, that is the question.
Wypłynąłem w przestwór oceanu. Szarpie mą łodzią.
Wiat wzmaga strach, a w żołądku pustka. Do portu dwa dni, beczka prawie pusta.
Sny niespokojne w mej głowie w tą noc mnie nawiedzają.
Nie wiem czy to smutek, rozpacz czy może brak piwa.
Wszedłem na gniazdo, a wokół pustka.
Szum morza wzmaga w mych żyłach lęk i bezradność.
Czy to ocean niesie me ciało w otchłań nicości, czy też cisza nie pozwala mi zasnąć.
W głowie myśli me burzliwie się tłoczą, za dużo tego, już nie wytrzymam.
Ile do rana, najbliższego portu, godzina za godziną mija jak utrapienie.
Dobrze, że dotrwałem do rana…