Poczęłaś mnie samotnie,
on był gwałcicielem.
Zadał straszliwy ból
twemu dziewiczemu ciału.
Rozproszyły się ciche marzenia,
że zrobisz to z tym jedynym.
Gwałciciel skatował myśli okrutnie
wyzbył radości z bycia kobietą.
Co mam zrobić potem?- myślałaś.
Pamiętam, że powiedziałaś rodzicom.
Zawitałaś do białej sali z zegarem na ścianie,
bo pozwoliła na to stróżowa prawa.
A później mnie nie było.
Zdecydowali za ciebie,
że nie możesz sama zniszczyć
swych młodzieńczych planów.
I to mogę dziś opisać,
leżąc na śmietnisku płodów.
Nie chciałaś mnie nawet pochować,
więc gniję z innymi.
Jestem tylko epizodem.
Zabiłaś mnie sama,kochana.
Wolałaś łatwiznę życia,
niż krzyż w niemowlęcym wózku.
Dziwię się twym rodzicom,
ciebie szesnastoletniej nie chcieli
niszczyć, a mnie
dwunastotygodniowej odebrali życie.
Godności nie mamy obydwie-
ja: bym się urodzić mogła
ty: byś zabijając mnie
mogła godnie żyć.