Jak tornado wydech
I jak cyklon wdech
Robi wciąż ten wielki
Wszechpotężny miech
Wydech, wdech, wydech
Wdech… i nagle szarość
Słychać że coś pęka
Niczym pas na starość
Wydech… lecz już słabszy
Szarość w dal odchodzi
Wszystko jest zniszczone
Jak wieś po powodzi
Znów iskra się jarzy
Idzie dym żałoby
Młodość masz na twarzy
W płucach masz Czarnobyl